Dzisiaj
wypowiem się w temacie, o którym nikt z Publicznej Pralni nie ma pojęcia. Ale
biorąc pod uwagę, że na temat dobra zwierząt wypowiadają się myśliwi, a
własność macicy kwestionują mężczyźni, tak dzisiaj, jako laik, 1/2 Publicznej Pralni wypowie się o karmieniu dzieci rasy ludzkiej.
Tematem zainteresowałam się po raz pierwszy, gdy miałam przyjemność ponad rok temu przysłuchać się Matce Wegance i jej Dziecku podczas Tygodnia Weganizmu we Wrocławiu. Wówczas uświadomiłam sobie, że
postanowienie przejścia na weganizm łączy się z tym, że jeśli kiedyś zaznam
ciąży, to i będę musiała udostępnić swoje piersi (a przynajmniej tak będzie najłatwiej - nie tylko dla matek-weganek). Było to dla mnie osobliwe
odczucie, gdyż przez większość życia to reklamy (tak, głównie szmatławych
koncernów) wpajają nam wizje matki. Najlepsza
matka, to taka matka, która potrafi do proszku z cukrem dolać wody, a później
jest mistrzem kuchni, bo potrafi odkręcić słoik. Sama byłam tak karmiona i jak
większość społeczeństwa uznawałam to za normę. Przecież już w Paleolicie zapewne
każdy Australopitek czy inny Homo habilis dzieciom podawał kaszkę bananową i
pstrykał wekiem gerberków (gwoli scisłości – firma Gerber należy do koncernu Nestle, więc
testuje na zwierzętach i możemy jej pokazać umięśniony, środkowy palec.
Alternatywa cruelty-free: Hipp bądź Babydream). Wizja dzieci jedzących sztuczne
jedzenie weszła nam tak w światopogląd, że nie zwykliśmy myśleć, że można
inaczej. Do tego dołączyła się całkowita nagonka na karmienie piersią – bo piersi zwisną, bolą, dzieciak się
przyssie i kobita życia nie ma. Więc zamiast dziecku to, co natura dla
niego przygotowała najlepszego – mleko człowieka stworzone dla innego
człowieka, dajemy mu mleko krowie, przeznaczone dla małej krówki.
Rzeźba artysty Liu Qiang |
(Nie będę poruszać kwestii weganizmu, ale szczerze
zastanawia mnie, co za chory umysł wpadł na pomysł, aby doić krowę. Tym
bardziej zawsze dziwią mnie ludzie, którzy potrafią stwierdzić, że szparagi czy
brokuł są obrzydliwe. Poważnie?!)
Chciałabym
Wam w sposób prosty teraz powiedzieć –
wyrzućcie testowanego Gerbera i inne badziewia z domu Nestle! Kupcie produkty
Hipp, Babydream i innych nietestowanych marek!
Ale nie
powiem. Gdyż ostatnio trafiłam na bloga bardzo mądrej kobiety (na którego
wszystkich zapraszam – Koralowa Mama), która operowała w swoich notkach skrótem
BLW. Jako osoba bezdzietna i nieplanująca w tym ustroju politycznym, matka
swoich psów i kociąt, miałam dosyć prostą reakcję – WTF?! Cóż ten zacny skrót
oznacza?!
BLW –
Baby Led Weaning / Bobas Lubi Wybór / Samodzielne Jedzenie Niemowląt – lub po
prostu – umiesz siedzieć? To zaczynasz jeść sam!
Jest to
według mnie naprawdę cudowna sprawa i warto, aby świadomość o tym, że małemu
dziecku można podać dosyć szybko posiłki takie same, jakie zjadają jego
opiekunowie, BEZ ŁYŻECZKI, tylko hulaj dusza, była rozszerzana na ludzi wokół.
Dziecko jedzące w taki sposób poznaje smaki, kształty, konsystencje, ma masę
zabawy i górę innych korzyści, z którymi można się zapoznać na blogu Koralowej
Mamy, czytając na ten temat w Internecie lub po prostu pozwolić swojemu dziecku
zjeść obiad w taki sposób.
Mnie
czytanie o metodzie BLW, niesamowicie zafascynowało, więc
pomyślałam, że jeśli Pralnie czytają osoby, które mają bądź zamierzają podjąć
się wychowaniem małego ludzika, a jeszcze o tym nie słyszeli – to może komuś
powyższa informacja okaże się przydatna. A przede wszystkim - kupując warzywa i owoce i gotując samodzielnie sobie i dziecku - najłatwiej jeść produkty nietestowane na zwierzętach i być cruelty-free!
Przed
laty zaś my tutaj, czyli jak to zwać mam w zwyczaju – Pralnia, miałyśmy
najcudowniejszą w życiu możliwość wychowania trzydniowego maleństwa, które
mogłyśmy zamknąć w dłoni. Karmiłyśmy je weterynaryjną mieszanką dla kociąt, co
dwie godziny odprawiając magiczny (i wyczerpujący, gdy znów dzwonił budzik o 3
nad ranem) rytuał przyrządzania mieszanki, karmienia, masowania ciepłym
wacikiem brzuszka, przewijania, zmieniania termoforka i usypiania maleństwa.
Magiczny czas, w którym pewnie popełniłyśmy masę błędów, ucząc się na nich i
suma summarum, ta czarno-biała księżniczka jest już dużą, zdrową dziewczynką. Tak to się podzieliłam z Wami swoim doświadczeniem macierzyńskim.
Aha,
jeśli ktoś z Was nie widzi powiązania między dziećmi krowimi, ludzkimi i kocimi
to spróbujcie odpowiedzieć na poniższe pytanie:
Uwaga, komentarz niepoważny:
OdpowiedzUsuń" Aha, jeśli ktoś z Was nie widzi powiązania między dziećmi krowimi, ludzkimi i dziecięcymi (...)" No ja między ludzkimi i dziecięcymi to za bardzo nie widzę ;)
Wyobraźnię mam bogatą, ale życia bez mleka w jadłospisie nie potrafię sobie wyobrazić. Dlatego podziwiam wegan:)
chyba wyobraźni bogatej jednak nie masz ;]
Usuńw tej chwili w każdym markecie można znaleźć zamienniki mleka, sera i mięsa, które są zdrowsze i bardzo smaczne.
po za tym polecam:
http://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM
Miałam na myśli swoje własne życie, bo wiem, że zamienniki są. Ale co jak co, mleko lubię bardzo-bardzo-bardzo.Tak, wiem, że niekoniecznie zdrowe, wiem, jak się traktuje krowy, wiem jaki ma to wpływ na środowisko.
UsuńLubię i cóż poradzić ;)
ja bardzo-bardzo lubię mięso z młodych dzieci, także Cię rozumiem. cóż poradzić.
Usuń;]
Ja nie byłam karmiona piersią ; ) za czystą formą mleka tez nie przepadam .Ale przetwory mleczne jak najbardziej ;))
OdpowiedzUsuńale słodkie zdjęcia, ja wychowałam dwa bernardyny na sztucznym psim mleku, bo ich matka nie przeżyła narkozy przy cesarskim cięciu.
OdpowiedzUsuńjesteśmy jedynymi ssakami na planecie, które przez całe życie trzyma się cycka innego gatunku.. bleee..
OdpowiedzUsuńjesteśmy jedynymi ssakami na planecie, które przez całe życie trzyma się cycka innego gatunku.. bleee..
OdpowiedzUsuńTo prawda, nasz gatunek jest wyjątkowo osobliwy na tej planecie. Bo poza całą kwestią etyczną, to po dogłębnej analizie naprawdę nie wiem co za chory umysł pomyślał, aby wsadzić krowie łeb między nogi Oo
UsuńWitam bloggerkę, może nie na temat trochę, ale przejrzałam listę firm, które testują na zwierzętach i jestem dosyć zdziwiona. W swojej liście umieściłaś firmę Mary Kay. Skąd masz informacje jakoby firma ta testowała na zwierzętach? Pracuję w tej firmie od wielu lat i nic mi na ten temat nie wiadomo. Wręcz firma zamieszcza informacje, iż produkty nie są testowane na zwierzętach. Proszę o komentarz w tej sprawie. Pozdrawiam Agata W.
OdpowiedzUsuńMary Kay rozpoczęła ekspansje na Chiny co jest równoznaczne z podjęciem eksperymentów na zwierzętach. Praca w firmie i kontakt z jej działem marketingowym nie zawsze równa się rzetelnej informacji.
UsuńTa lista nie ma na celu ludzi wprowadzać w błąd, a z błędu wyprowadzać.
Dzięki za odwiedziny i polecenie mojego bloga. Przyznam, że w czasie ciąży powoli odchodziłam od mięsa, które całkowicie zarzuciłam po porodzie. Młoda jest wegetarianką od urodzenia, co w połączeniu z ponad 2 latami karmienia piersią i BLW dało w efekcie dziecko, które uwielbia jeść, jest otwarte na nowe smaki, nie wybrzydza tylko chętnie próbuje, a do tego rozwija się podręcznikowo.
OdpowiedzUsuńMięso porzuciłam najpierw ze względów zdrowotnych do których doszły etyczne i teraz nie wyobrażam sobie karmić swojego dziecka dzieckiem innej matki. Albo matką innego dziecka.
Ja bardzo się cieszę, że w Polsce w końcu zmienia się trochę percepcja i nawet już zaaprobowano dietę wegetariańską w szkołach, co jest na pewno dużym ułatwieniem dla wielu dzieci i ich rodziców, chociaż podejrzewam, że nie działa to też idealnie. Niemniej coś się zmienia i mam nadzieje, że córa będzie mogła bez problemu sobie radzić ze zdrowym, bezmięsnym żywieniem jak będzie starsza :)
Usuń