Niedawno
trafiłam na stronę z zestawieniem czternastu przepisów na wegańskie sery.
Wszystkie są po angielsku, więc padło pytanie, którzy blogerzy podejmą się
wykonania i przetłumaczenia przepisów. Mimo, iż Publiczna Pralnia nigdy blogiem
kulinarnym nie była (i nie, nie zamierzam się przebranżowić), to postanowiłam
Wam pokazać moją wersję jednego z przepisów na migdałowy ser feta!
Przepis
pochodzi stąd, a samo wykonanie wydawało się tak proste, że grzech byłoby nie spróbować!
Wszystkie składniki powinniśmy znaleźć w domu, ewentualnie trzeba będzie
skoczyć do Biedronki po migdały ;)
Czego potrzebujesz?
♦ 60 ml soku z cytryny (1/4 szklanki bądź po prostu jedna
duża cytryna)
♦ 1 i 1/4 szklanka wody (Około 300 ml)
♦ 2 i 1/2 łyżki oliwy z oliwek
♦ 2 ząbki czosnku
♦ 1 czubata łyżeczka soli (ja użyłam himalajskiej)
Dodatkowo przydadzą się:
♦ szmatka/gaza/stara koszulka/rozcięta skarpetka
(serio,
sprawdzone)
♦ gęste sitko
♦ miseczka/garnek
♦ naczynie żaroodporne

Wszystkie składniki jadalne blendujemy (większa ilość wody –
bardziej kremowy serek, mniejsza – wersja crunchy).
Wyścielamy sitko szmatką, kładziemy na garnku i wylewamy
masę. Lekko odciskamy i wstawiamy do lodówki, żeby ociekło.
Przepis mówił, żeby
odczekać 12 godzin w lodówce, ale serek jest pyszny jeszcze przed pieczeniem,
to symbolicznie czekamy z godzinę, bardziej wytrwali trochę dłużej – i wrzucamy
na 40 minut do nagrzanego do 180C piekarnika. Dla surowożerców – bez pieczenia
przepis jest raw!
No i jemy – a jest boski, wierzcie lub nie. No i banalny w
przyrządzeniu. Cytryna go cudnie zakwasza, to też dla mnie jest składnikiem
obowiązkowym. Próbowałam też robić ten ser z resztek po mleku migdałowym –
również wychodzi. Wystarczy nieco mocniej wówczas doprawić migdały, bo tracą
sporo smaku po namaczaniu w wodzie.
Koniecznie dajcie znać czy mieliście styczność z serem
migdałowym!
Chciałam przeprosić za chwilową ciszę na blogu, ale jak już
chwaliłam się na Facebooku, jestem chora. W ramach przeprosin zapraszam Was na
nową metodę śledzenia mojej roślinnej osoby na Instragramie :)
Pozdro!
Brzmi interesująco, muszę zrobić!
OdpowiedzUsuńrób bo warto <3
UsuńNie robiłam jeszcze, ale zamierzam zrobić na święta :) póki co objadam się serami violife.
OdpowiedzUsuńi jakie wrażenia z violife? widziałam je na vegekoszyku :)
Usuńprzepyszne są i w końcu sery, które nie smakują nijako, te do smarowania są bardzo ciekawe, takie trochę jak topione ;)
Usuńwyglada smakowicie :)
OdpowiedzUsuńi taki jest ;]
UsuńPoszerzę swoje kulinarne horyzonty i zrobię :) Może mi się uda :)
OdpowiedzUsuńTo nie ma prawa się nie udać, w zasadzie to jest dobre już przed pieczeniem ;]
Usuńspróbuję!
OdpowiedzUsuńMoja bratowa poleca solarium w salonie www.bote.pl – podobno bardzo miła obsługa i świetne specjalistki!
OdpowiedzUsuńPiorę raz na ruski rok. Częściej oddaję rzeczy do www.msm.warszawa.pl - świetna pralnia!
OdpowiedzUsuń