Mimo, że kalendarzowa jesień już nastała i dla wielu ludzi temat ochrony przeciwsłonecznej się skończył (mimo, że koniec września cieplejszy, niż koniec sierpnia) – ja będę z uporem maniaka przypominała o bardzo ważnej ochronie przed słońcem naszego ciała.
Do tego celu rytualnie i systematycznie każdy powinien używać filtru przeciwsłonecznego, dobrze chroniącego zarówno przed promieniami UVA, jak i UVB. Promieniowanie UVB to takie, przed którym najczęściej bronią się ludzie w trakcie słonecznych dni – to one powodują bowiem poparzenia słoneczne. Jednakże, cichym zabójcą jest promieniowanie UVA, odpowiedzialne za fotostarzenie, wnikające w głębokie warstwy skóry, uszkadzające włókna kolagenu i elastyny, a przede wszystkim są odpowiedzialne za namnażanie się komórek nowotworowych.
Promienie UVA dodatkowo przedostają się przez ubranie, przez chmury i szyby w oknach, także nie jest wymówką dla nas, że jest pochmurny, deszczowy dzień i filtr nam niepotrzebny.
W związku z tym, że modne są teraz filtry należące do molochów, jak La Roche Posay, postanowiłam wam pokazać moje alternatywy. Filtry cruelty-free możemy znaleźć naprawdę w wielu wariantach cenowych i dopasowanych do każdego rodzaju skóry oraz dopasować wysokość ochrony. Ja posiadam jeden z typu dermo-kosmetyków, drugi z kosmetyki naturalnej.
Pierwszy, o którym opowiem, jest to filtr jest z firmy Iwostin. Jest to polska firma produkująca kosmetyki apteczne, oparte na wodzie z Iwonicza Zdroju.
Iwostin
Laboratorium
SOLECRIN
Wodoodporna emulsja ochrona
SPF 30
Opakowanie muszę przyznać, że jest bardzo wygodne, gdyż posiada atomizer. Jest to plastikowa, biała butelka, nie mniej na tyle cienka, że łatwo dojrzeć ile zostało jeszcze produktu. Opakowanie z pewnością przemyślane pod kątem wypadu na plażę, gdyż nie sposób zabrudzić zawartości piaskiem, łatwo utrzymać je w higienie i czystości. Atomizer jest również bardzo udanym rozwiązaniem. Niestety nie psika on eteryczną mgiełką, raczej to przypomina niemiłą niespodziankę na ramieniu, jaką może nas uraczyć przelatujący gołąb.
Pojemność to 125 mililitrów bardzo płynnej substancji, przez co jest bardzo wydajny, nie wiem, czy zdążę go wykorzystać przed zalecanym czasem „6 miesięcy od otwarcia”, biorąc pod uwagę, że to nie mój jedyny produkt tego typu.
Zawiera filtry mineralne i chemiczne, oparty jest, jak wszystkie produkty Iwostin, na wodzie termalnej z Iwonicza Zdroju.
Składniki INCI: Aqua, Iwonicz Aqua, Octocrylene, Ethylhexyl Methoxycinnamate, C12-15 Alkyl Benzoate, Glycein, Butyl Methoxydibenzoylmenthane, Dicapylyl Carbonate, Lauryl Glucoside, Polyglyceryl-2 Dipolyhydrixystearate, Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol, Iscocetyl Stearoyl Stearate, Dipentaerythiryl Hexacaprylate/Hexacaprate, Isononyl Isononanoate, Isodecyl Neopentanoate, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Cyclomethicone, Titanium Dioxide, Acrylates Copolymer, Ceatryl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Laminaria Ochroleuca Extract, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Tocopheryl Acetate, Alumina, Sodium Metaphosphate, Sodium Methylparaben, Disodium EDTA, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Xanthan Gum, Parfum, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl, Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid.
Zapach jest sztuczny, lekko słodkawy, ale mało intensywny i niedrażniący.
Kolor emulsji jest biały, jednak po nałożeniu na twarz, nie bieli.
(Czy to gołąb?! Nie, to Iwostin.)
Konsystencja jest bardzo płynna, wręcz lejąca, przez co nie wadzi ona w żaden sposób skórze twarzy. Wmasowana ładnie się wchłania, jednak nie do matu. Pozostawia lekką, lekko połyskującą warstwę, jednak określenie jej tłustą, to za duże słowo. Uważam, że jest to duży problem, zjawisko zaś jest typowe dla wysokich filtrów chemicznych.
Działanie – filtr bardzo dobrze spełnia swoją rolę. Nadaje się pod makijaż, niezastąpiony jest również na wakacjach, do czego został przemyślany, gdyż producent deklaruje, że filtr jest odporny na wodę i pot. Kosmetyk jest niezwykle wydajny. Nie zapycha porów
Dostępny jest w każdej aptece stacjonarnej oraz przez Internet. Z pewnością na sklepowych półkach łatwiej go dostać w okresie wiosenno-letnim.
Cena oscyluje w okolicach 30zł/125ml.
I bonus, Iwostin na wczasach:
Inne filtry przeciwsłoneczne nietestowane na zwierzętach robią m.in.:
Bioderma, SVR, Dax Cosmetics.
Używacie filtrów? Wolicie mineralne czy chemiczne? Na co zwracacie uwagę przy ich woborze?
(Czy to gołąb?! Nie, to Iwostin.) + Iwostin na wczasach <3
OdpowiedzUsuńja toleruję tylko filtry mineralne, i to najlepiej niezapychające. Jak łatwo się domyślić, ideału szukam nadal :/
OdpowiedzUsuńJa jestem fatalna z filtrami, nigdy nie używam :| Albo mnie denerwują albo zapomnę... Z wrażenia kupiłam sobie podkład Elfa z filtrami, żeby chociaż trochę chronił :>
OdpowiedzUsuńnie moja wina, że skojarzenie było nieuniknione :D
OdpowiedzUsuńKotwilka, ja właśnie jutro dam swoją recenzję filtra mineralnego :)
Linusiaczek, ja poza grożeniem palcem to też zbytnio systematyczna w tym nie jestem, ale staram się ;) Szczególnie, jak gdzieś zmarszczkę dojrzę, to panika :P
Niestety ja mam troche inne doświadczenia z emulsją Solecrin SPF30, miało byc tak pięknie a wyszło jak zawsze. Emulsja kupiona w superpharmie, niestety aplikator sie popsuł przy drugim użyciu, a przy aplikacji z butelki na skórze po rozsmarowaniu pozostawały białe grudki wyglądało to mało sympatycznie, ciało w białych grudkach ... Wyglądało to jakby emulsja sie "zwarzyła" duże rozczarowanie ... no chyba że emulsja tak się zachowała w kontakcie ze słońcem ... może nakładać ją trzeba tylko w chłodniejsze dni :):)
OdpowiedzUsuńDax Cosmetics przejęła farmaceutyczna firma, nie wiadomo czy jets cf.
OdpowiedzUsuńA Iwostin, chyba też jest firmą tetsujaca