Dzisiaj chciałam podjąć temat, który może być dosyć kontrowersyjnie w Polsce odebrany, koliduje on bowiem z polską tradycją i polskimi zwyczajami na tle religijnym, bożonarodzeniowym, co jest gruntem grząskim i trudnym do rozmowy.
Jednak sprawa jest poważna i nie można jej bagatelizować. Bowiem co roku w Polsce dochodzi do przerażającego procederu, który nijak ma się do szczęśliwego okresu Świąt, ginie w gąszczach choinki i prezentów, sprawiając, że piosenki „Last Christmas” są marszem pogrzebowym, puszczanym wesoło na cmentarzu „supermarket”.
„Gehenna karpi trwa wiele dni. Najpierw są odławiane, sortowane, transportowane do sklepów, gdzie trzyma się je w niedostatecznie napowietrzonych zbiornikach. Przeżywają ogromny stres, szok temperaturowy, a jeszcze nierzadko są męczone przez dzieci w domach. Naprawdę dziwnie pojmujemy świąteczną atmosferę". - prof. Tomasz Mikołajczyk z Katedry Ichtiobiologii i Rybactwa Akademii Rolniczej w Krakowie ("Dziennik Polski" 18.12.2007 r.
Chodzi oczywiście o proceder sprzedawania żywych karpi, trzymanych masowo w zbyt małych basenach, gdzie część z nich umiera, część jeszcze żyje. Małe dzieci, obok wesoło zaczepiają umierające stworzenia, a ich matki wybierają palcem najmniej martwe zwierze, które następnie wkłada do foliowej torebki i kontynuuje godzinne zakupy, wrzucając obok konającego zwierzęcia pierniczki, masę do makowca i suszone śliwki.
Łatwiej nam patrzeć na śmierć i cierpienie zwierzęcia, które nie potrafi krzyczeć. Można wtedy przymknąć oko na to, jak bardzo jest rozwiniętym zwierzęciem, które m.in.
· Żyje do 45 lat.
· Całe ciało jest unerwione i wrażliwe niczym ludzkie oko bądź nawet łechtaczka.
· Podobnie jak ludzie czy psy bądź koty, są kręgowcami, odczuwają ból i strach.
· Rozpoznają członków swojej rodziny, tworzą więzi społeczne.
· Potrafią rozwiązywać konflikty, przepraszając się głaskaniem płetwą.
Wszystkich w tym roku zapraszam do bojkotowania masowego mordu ryb. Zróbmy wigilię bez karpia, by nie wspierać wyzysku hodowców, święta to nie czas mordu, to czas dla rodziny.
Mam nadzieję, że w Waszych domach w wigilię będziecie mogli zanucić poniższą kolędę:
(bez obaw, to bardzo przyjemna dla ucha kolęda, nie zawiera żadnych drastycznych zdjęć)
Co możesz zrobić? Sprawdź!
udostępniłam na FB, dobrze że o tym wspominasz
OdpowiedzUsuńDlaczego uwazasz, ze meczenie karpia w worku foliowym w supermarkecie jest zwyczajem na tle religijnym? Bardzo krzywdzaca opinia...
OdpowiedzUsuńJa jestem wierzaca i nie jem karpia na swieta bo bojkotuje to masowe mordobicie. A jesli nawet bym chciala zjesc karpia to albo kupilabym niezywa juz rybe a juz totalne minimum to byloby zabranie jej do domu w wiaderku z woda. Ale jak mowie to sa czyste dywagacje bo karpia nie jem a tymbardziej nie potrafilabym go zabic, zeby wyladowal na talerzu.
Bardzo dobrze, że o tym mówisz. Niestety w Polskiej mentalności "ryba to nie mięso" :/ Niezrozumiała jest czasem ludzka logika. Ja zawsze wtedy odpowiadam "W takim układzie ryba to roślina?" i zazwyczaj na tym dyskusja się kończy.
OdpowiedzUsuńAgabil, dziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy, to trochę przeinaczenie mojej wypowiedzi, nie napisałam, że mord jest na tle religijnym, ale polska tradycja w okresie świątecznym. Polska to kraj religijny, święta Bożego Narodzenia to święto religijne, stąd napisałam, że temat jest kontrowersyjny, bo niektórzy mogą uznać, że niejedzenie karpia to pogwałcenie tradycji występującej w wierze katolickiej.
u mnie w domu nie jadamy karpia
OdpowiedzUsuńJesli ktos uzna to za tradycje katolicka to jest w wielkim bledzie. Jest to po prostu polska tradycja no i niekoniecznie sluszna.
OdpowiedzUsuńGunia, no niestety, dla ludzi ryby rosną na drzewie, dziwię się, że ludzie pozdawali szkołę z takimi brakami z lekcji biologii.
OdpowiedzUsuńMarta, cieszę się :) tak powinno być w każdym domu :)
Anonimowy, zgadzam się całkowicie. Na dobrą sprawę Boże Narodzenie nie jest nawet zgodne ze swoją nazwą, gdyż Jezus narodził się kilka miesięcy później, ale ten termin był dobry dla nawróconych Pogan, którzy w tym okresie świętowali przedłużenie się dnia, czcili słońce i zbliżającą się wiosnę. Tradycja jedzenia karpi jest w zasadzie typowo polska, dla wielu obcokrajowców jedzenie ryb z wód słodkich jest nie do pomyślenia. W moim wpisie chodziło mi wyłącznie o odniesienie się do częstych kontrargumentów Polaków mówiących o tym, że karp to dla nich tradycja, świąteczny mus, jak to religijne święto bez karpia?! Święto jest katolickie więc niestety proceder jest dla wielu osób w imię świąt, ale nie z winy religii i z tym chyba obie się zgadzamy :)
Bardzo potrzebny temat, nie jem od lat.
OdpowiedzUsuńjestem totalnie przeciwna tradycji "zabijania karpia" w ten sposób, to jest jakaś masakra i naprawdę chore, głupie zachowanie. W imię jakiejś gównianej tradycji? Aż boję się myśleć co czuje takie zwierzę...
OdpowiedzUsuńSą i tacy co uważają, że kurczak to nie mięso ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie że napisałaś na ten temat notkę, może dzięki niej więcej osób zastanowi się nad karpiami (a może nawet innymi zwierzętami). U mnie w domu od lat nie je się karpi.
Pamiętam pływające karpie w wannie z dzieciństwa... I to jaką katorgą dla taty było zabijanie ich :/ Ale to też nie tak, że robił to bo chciał tylko nie miał wyboru, wtedy innego karpia się nie dostało. Jak tylko pojawiła się możliwość to kupuje zawsze już ubite i to najczęściej od hodowców bezpośrednio.
OdpowiedzUsuńMadAsAHatter - cudnie :) namów znajomych, można bezpłatnie na tych stronach zamówić ulotki, położyć w pracy, na uczelni :)
OdpowiedzUsuńAnia - nie jem mięsa od lat, ale odkąd dowiedziałam się o tym, jak bardzo unerwione ryba ma ciało, porównywalnie do kobiecej łechtaczki, ogarnia mnie rozpacz jak pomyślę co za barbarzyństwa wyprawiają ludzie.
Elen, mam taką nadzieje, że ktoś przystanie i zmieni swoje zwyczaje :)
Greatdee, tylko, że to, że ktoś zabije rybę za Ciebie sprawia jedynie, że Ty masz mniejsze wyrzuty sumienia, nie "spoufalasz się z ofiarą". To, że hodowca, który najczęściej hoduje z okazji świąt w spartańskich warunkach na masową skalę, zabije tego karpia za Ciebie, nie zmieni jego losu. Ty i Twój tata macie wybór, możecie kompletnie nie wspierać tej akcji i zrezygnować z karpia i najlepiej ryb na święta. Nikomu nic się nie stanie, a im więcej osób rezygnuje z karpia co roku, to wówczas zmniejsza się podaż i gehenna tych niezwykłych, bardzo inteligentnych zwierząt.
szczerze mówiąc, nigdy nie myślałam o tym pod tym kątem :( fajnie, że napisałaś o tym Pralciu.. daje do myślenia..
OdpowiedzUsuńja nie jem ryb, nie jem miesa. Na swieta karpia nie kupuję, moja corka tez nei bedzie kupowala karpia.
OdpowiedzUsuńBardzo potrzebna notka. Masz rację, że łatwiej nam zadawać ból zwierzęciu, które nie piszczy i nie może się poskarżyć. U mnie w domu niestety karp był na stole (kiedyś), ale od kiedy wyszłam za mąż to nic takiego nie ma miejsca.
OdpowiedzUsuńMarti, cieszę się, że mój post pomógł Ci inaczej spojrzeć na sprawę, zawsze warto znać wszystkie strony medalu i móc sobie wyrobić opinię :) Jeśli chociaż jedna osoba zastanowi się nad kwestiami, które poruszam, to czuję, że odnoszę pewien sukces :)
OdpowiedzUsuńAgata, Jaga ma wspaniałą Mamę w takim razie :) pozazdrościć Małej! Niech zdrowo rośnie bez cierpienia zwierząt :)
Linuś, a Ty gdzieś się podziewała?! Niestety, brak głosu ryb to przekleństwo. Trzymać w foliowej torebce w koszyku konającego, skomlącego psa z pewnością wiele osób uznałoby za barbarzyństwo, a ryba, co tam ryba :/ jak człowiek zacznie się nad tym zastanawiać to aż serce boli, jak się marginalizuje zwierzęta wodne.
Petycję podpisałam, kazałam podpisać wszystkim w domu, wywaliłam info na FB i zaraz wrzucam na wizaz.pl
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga, to jak otwierasz oczy na wiele rzeczy, o których się milczy czy ignoruje. Dziękuję, że jesteś, że prowadzisz bloga i że poświęcasz na to wszystko swój czas.
Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować w czymś pomocy - wal :)
karpie są nie dobre, tłuste wolę inne ryby :) mamy na wigilii przeważnie pangę
OdpowiedzUsuńOh, litości! Biedne, cierpiące karpiki, tak? Ale śledzia czy pieczony schabik miło zjeść, prawda? Cóż za hipokryzja. Człowiek nauczył się hodować sobie zwierzęta po to, żeby je jeść. Tak jak lew je antylopę a bocian żabę. W zabijaniu zwierząt, żeby je skonsumować nie ma nic zdrożnego. WSZYSTKIE ryby w marketach są odławiane i zdychają w ten sam sposób, jedyna różnica taka, że mamy okazję obserwować to właśnie na karpiach. Wymyślicie bardziej humanitarną metodę - proszę bardzo, poprę, bo zwierzęta kocham i ich cierpienie mnie nie bawi, aczkolwiek rozumiem prawa natury. Nie wymyślicie - to żryjcie kamienie, bo roślinki też mają nerwy i uczucia.
OdpowiedzUsuń@Charlie, nie rozumiem - skąd pomysł, że założycielka bloga o m.in. kosmetykach nietestowanych na zwierzętach je pieczony schabik? :D Uważam to za co najmniej zabawne, no ale przejdźmy dalej.
OdpowiedzUsuńTu akurat nie chodzi tylko o sam fakt jedzenia innych zwierząt, a raczej o sposób w jaki dochodzi do ich zabijania i całą otoczkę z tym związaną. I bynajmniej nie chodzi tylko o karpia, karp - tradycyjna, polska, świąteczna ryba, jest tylko tego przykładem. To karpie a nie inne ryby oglądają dzieci zdychające w brudnych akwariach. Kapewu?
Swoją drogą, sytuacja człowieka jest trochę bardziej skomplikowana niż lwa i antylopy. Np. z jednej strony mówisz, że to człowiek nauczył się hodować zwierzęta aby je jeść i to jest takie naturalne, z drugiej strony można na to spojrzeć inaczej - jeśli jest na tyle inteligentny, żeby hodować zwierzęta na ubój, ale okazuje się na chwilę obecną być na tyle empatycznym, żeby zwierzęta kochać, czy *naturalnym* krokiem nie jest zaprzestanie jedzenia mięsa (skoro nie jest to niezbędne)?
Dodam, że ja wegetarianką z takich a takich powodów nie jestem i dodam też, że bardzo nie lubię skrajności, w żadną stronę.
Bajdełej. "Prawa natury"? Zerknij na metkę swojej ulubionej bluzeczki lub płaszczyka i podaj mi skład. A później zastanów się w jakim stopniu w obecnym świecie możemy mówić o prawach natury jeśli chodzi o człowieka.
Przyznać muszę, że komentarz napisałam dość pochopnie, trafiłam tu przez jakiś banner i tematyką całego bloga się nie interesowałam. W wypadku wegetarian - oczywiście, rozumiem postawę wobec karpi. Chodzi mi o to, że znam sporo osób, które na co dzień z wielkim smakiem zajadają pieczone kurczaczki, goloneczki i inne takie, a jak przychodzi okres świąt i te nieszczęsne karpie w marketach, to im tak strasznie współczują i bojkotują ich kupowanie, po czym... idą na stoisko rybne, gdzie rybki są już martwe i nie trzeba patrzyć na ich śmierć i kupują na przykład łososia. O taką hipokryzję mi chodzi. Jakkolwiek wegetarianizm jest dla mnie głupi i niezrozumiały, nie wnikam co kto trzyma w lodówce i czym się żywi. Dla mnie jedzenie mięsa jest naturalne. Stań przed lustrem i obejrzyj swoje uzębienie. Gwarantuję Ci, że znajdziesz tam kły, mniej lub bardziej zredukowane. Uwierz mi, nie służyły one naszym przodkom do rozrywania skórki i miąższu owoców. Gdyby nie żywienie się mięsem, nasz gatunek by nie przetrwał, dlatego uważam, że jest to tak naturalny stan rzeczy jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńCharlie a czy ktoś teraz każe walczyć ci o przetrwanie w dziczy, że musisz zachowywać się pierwotny człowiek? dla mnie to żaden argument przeciwko wegetarianizmowi.
OdpowiedzUsuńkażdy żyje jak chce, ma swoje sumienie... ale nie wybielajmy się tym, że jedzenie mięsa (a co za tym idzie mordowanie niewinnych zwierząt) w tej chwili jest konieczne do przetrwania... bo nie jest.
Ależ nie. Mięso nie jest konieczne do przetrwania. Jest po prostu smaczne.
OdpowiedzUsuńSmaczne i pożywne. Choćby nie wiem ile jakiś wegetarianin, wegan czy innych światłożerca mi tłukł swoją wykonaną zgodnie z natura warząchwią po łbie, nie zgadzam się, że same roślinki wystarczą. Jesteśmy najwyższym stopniem łańcucha pokarmowego, my tu rządzimy, my decydujemy które zwierze ląduje na talerzu a które jeszcze ma prawo pożyć. Całe krótki, głupie, życia zwierząt trzymamy je w super warunkach, żarcie pod ryj/dziób, mogą się ruchać i rozmnażać, o nic się nie muszą martwić poza faktem, że obiad się spóźnia o minutę. Taka kurka hodowlana sobie przezywa swoje życie, gdaka, żre, znosi jajka a w pewnym momencie po prostu nie żyje i trafia na mój stół. Dzięki temu ja jestem najedzony, kurka sobie przeżyła swoje życie bardzo szczęśliwie (o ile taka kura w ogóle potrafi zaczaić co to jest happy life) i takie już są prawa natury. Gdyby to ludzizna była pod panowaniem rasy alienów to my bysmy byli tymi kurkami. Taka jest natura, natura tak chciała, ewolucja, łańcuchy pokarmowe itd tak działają. Odrzucanie mechanizmu działania natury, tak, bardzo sensowny sposób kochania tejże natury.
OdpowiedzUsuńAutor wypowiedzi nie popiera brutalnego zabijania zwierząt.
Rozumiem, że Matka Natura chciała, aby żywe karpie ładować do foliówek i łazić z nimi po całym supermarkecie? No jeśli tak, to nie mam pytań.
OdpowiedzUsuńJa z żywymi nie chodzę. Proszę o uśmiercenie na miejscu.
OdpowiedzUsuń" trzymamy je w super warunkach, żarcie pod ryj/dziób, mogą się ruchać i rozmnażać"
OdpowiedzUsuń"kurka sobie przeżyła swoje życie bardzo szczęśliwie"
Uważam, że pisząc na jakikolwiek temat należy chociaż trochę dowiedzieć się o temacie.
Jeżeli dla ciebie(a podejrzewam, że mięso z kur, jak i innych zwierząt kupujesz w sklepie spożywczym)
ludzie trzymają zwierzęta przeznaczone na rzeź czy w celu "wyprodukowania", bo tego inaczej nazwać się nie da, jaj, w super warunkach to chyba nie widziałeś, jak to wszystko wygląda.
Ogólnie,(ja wegetarianką nie jestem, jem sporadycznie ryby, bo tylko to jestem w stanie przełknąć bez odruchu wymiotnego) myślę, że powinno wyrażać się do wegetarian uprzejmie, bo to, że ty jesz mięso wegetarianie akceptują i nikt z tego powodu ciebie nie piętnuje, więc nie masz prawa robić tego w drugą stronę. Niejednokrotnie gdy czytam wypowiedzi ludzi na internecie, to ręce mi opadają, bo są przeładowane niechęcią i wielkim atakiem w stosunku do osób niejedzących mięsa. A zwykle argumenty to "w takim razie jedzcie kamienie, bo rośliny też mają uczucia" i "takie jest prawo natury" - chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego oba są bez sensu.
A słyszałeś/aś o chowie ekologicznym? Ja jestem mięsożercą, ale zwierzęta lubię i nie popieram ich krzywdzenia, dlatego też nie kupuję jaj z chowu klatkowego i uważam, że to jest rzecz, którą bojkotować należy. Mieszkam na wsi, jaja mam od sąsiadów, którzy kury trzymają w naprawdę super warunkach, zwierzęta są wybiegane, nakarmione.
OdpowiedzUsuńA co do wegetarian, o wiele częściej spotykam się z nietolerancją z ich strony odnośnie mięsożerców, niż na odwrót. Najchętniej byście nas ukamienowali. Niemniej, w każdej grupie zdarza się chamstwo i prostactwo, więc nie ma się co spinać.
A co do praw natury, nic złego w jedzeniu mięsa nie widzę. Samica komara zdolna jest do życia i reprodukcji na diecie owocowej, z tym, że krew jest bardziej pożywna, co daje szansę na zdrowsze potomstwo, dlatego nas kąsa. Tak jest u innych zwierząt, również u ludzi (i jest to udowodnione naukowo), że kobiety-wegetarianki częściej rodzą córki niż synów, bo taka dieta ogranicza, powoduje, że potomstwo jest słabsze a bardziej opłacalne jest wydać na świat byle jaką samicę, niż byle jakiego samca. Samiec, żeby przebić się i przetrwać musi mieć jak najlepsze warunki i pulę genową, dlatego tak i u lwów i u ludzi pozwolić sobie można na urodzenie syna wtedy, kiedy jest dobrobyt i dostatek pożywienia - co w naszym gatunku wiąże się z jedzeniem mięsa.
Cieszę się, że u mnie w domu nigdy nie było zwyczaju kupowania karpia na święta - owszem, ktoś z rodziny przynosił zawsze karpia w galarecie, ale szczerze mówiąc nie interesowałam się nigdy jego genezą, bo i tak nigdy go nie jadłam. Trauma smutnego zwierzaka smętnie pływającego w wannie i czekającego na swoje nieuniknione przeznaczenie mnie szczęśliwie ominęła.
OdpowiedzUsuńDobrze, że o takich sprawach się pisze i jest coraz głośniej - nawet jeśli ma to uratowaćkilka ryb w tym roku to i tak warto :)
Pozdrawiam!
cieszę się, że w tym roku mija rodzina zrezygnowała z jakiejkolwiek ryby na święta
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że jem karpia, taka tradycja w domu, choć wigilię i całą tą otoczkę toleruję i celebruję tylko dla rodziców. Choć jestem wierzącą osobą,nie praktykuję a kościóła nie uzaję. Jak najbardziej jestem za takimi akcjami, kocham zwierzęta, choć tak, zjadam je. Niemniej uważam, że godne warunki się im należą! zawsze!
OdpowiedzUsuńTen blog nie jest o wegetarianizmie i autorka nigdy do niego nie nakłaniała mimo, że chyba sama nią jest.
OdpowiedzUsuńWięc dziwi mnie ten spór w komentarzach odnośnie wegetarianizmu...
Cieszy mnie, bardzo ale to bardzo, że jest taki blog. Sama dzięki niemu dowiedziałam się, że jeżeli produkt nie jest testowany na zwierzętach to nie znaczy, że jego składniki nie są! I dzięki temu staram się zwracać uwagę na to czy firma testuje składniki czy też nie i wybieram produkty cruelty-free.
Takie blogi są potrzebne i dzięki Ci za to :))
dla mnie to straszne -,-'
OdpowiedzUsuńja nigdy nie jem karpiów i innych ryb XD
Nie wiem z jakiego bloga przyszłam, ale poczytałam i zostaję na długo ;-). Pralka baaardzo mi się podoba, dziękuję.
OdpowiedzUsuńW tym roku, jak i w poprzednich latach zrezygnowaliśmy z karpia w wigilię:)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, jestem totalnie zafascynowana. Nieśmiało zapraszam do siebie:) ana
Nie rozumiem o co tyle szumu? Skoro dotyka Cię krzywda, jaka spotyka Ryby, to pewnie krzywdzi Cię też jedzenie schabowych czy pasztetu? Z pewnością ubój świniaków, czy innych zwierząt nie jest nazbyt miły, aczkolwiek ludzie są wszystkożerni i trudno zabronić im czegoś spożywać.
OdpowiedzUsuńNo wiecie co - wielkie aj waj o karpie, bo są spożywane w wielkiej ilości raz do roku, ale już świnki, kurczaki i krówki, które zjadamy regularnie to nie problem? A to tylko dlatego, że karpie widzimy żywe w sklepach, a po chwili dostajemy zwłoki do zabrania do domu lub ewentualnie kupujemy żywe i zabijamy sami. Kury na obiad sami nie wybieramy u gospodarza i nie widzimy jak biegała jeszcze 5min temu, kupujemy gotowe mięso, które nie kojarzy się bezpośrednio ze zwierzęciem. Taka różnica. Więc wieje mi tu hipokryzją na kilometr.
OdpowiedzUsuńMoże w ogóle zrezygnujmy w tradycyjnych polskich potraw świątecznych: z wigilijnego karpia i z wielkanocnych jajek? Bo te biedne kurki z chowu klatkowego...
Ja jem co roku karpie, kupuję je w stawach hodowlanych kilka km od domu, odłowione prosto z basenu, a nie z przepełnionych wanien w Tesco. Potem są trzymane w beczce, mąż je zabija w wigilię. Zdarza się że jakiś zostanie, wpuściliśmy takiego kiedyś do stawu z oznaczeniem na uchu, i zjedliśmy kilka lat później.
Jajka kupuję na straganach, na wsi lub ewentualnie w marketach, ale wtedy co najmniej klasa dwójki lub mniej.
Szanowni państwo - nie dajmy się zwariować i nie popadajmy ze skrajności w skrajność, może wystarczy poszukać alternatywnych rozwiązań :)