5 sierpnia 2013

Spożywczy krajobraz Niemiec


                Podróż do zachodnich sąsiadów była świetną okazją do wielu porównań na wielu płaszczyznach, również zahaczając o tematykę Publicznej Pralni. Zwiedzany był głównie pas przy Morzu Północnym, któremu niestety bliżej do błotnego bajora (1:0 dla polskiego Bałtyku), ale także Bremen oraz Berlin. Porównania wychodzą różnie, ale co istotne – warto przytoczyć pewne tendencje wspólne i przed nimi przestrzec – ale o tym będzie w kolejnej części tekstu.




w lustrze pstryka - 365
gazetka z Lush - 365
                Na początku wyrazić trzeba zachwyt – dostępność produktów dedykowanym diecie roślinnej jest świetna. Zasadniczo w każdym sklepie coś ciekawego się znajdzie. Poczynając od bardzo taniego sklepu Aldi, proponują oni serię produktów Gut Bio, na którą składa się w sklepie wiele produktów, zależnie od bogactwa asortymentu, więcej bądź mniej. Jednakże w każdej lodówce, obok nabiału i mięsa, dostaniemy kilka kartoników wypakowanych 400gramowymi kostkami tofu, „serem” z wędzonego tofu, kiełbaskami z tofu i wiele innych – wszystko w cenie 1,75€.
chemia z Ecover w BioMarkt
W sklepie z bogatszym asortymentem jak Combi, przekrój towarów jest dużo szerszy, króluje głównie zaś firma Alpro Soya, znana również w Polsce. W odróżnieniu od Polski jednakże, produktów jest dużo więcej, możemy bez problemu znaleźć wegańskie jogurty, różnego rodzaju parówki, kotlety, tofu , wegańskie kremy czekoladowe do smarowania, napoje roślinne (przepyszne mleko sojowe o smaku bananowym!). Jako, że sklep jeśli chodzi o pozycję na rynku, można postawić obok polskiej Almy czy Piotra i Pawła, ceny są nieznacznie wyższe (wciąż oscylują w okolicy 2€), ale w innych sklepach zapewne można znaleźć te same produkty o kilka centów taniej. W Drogeriach Markt (DM) jest również spory dział spożywczy, oferują tam wiele produktów marki Alnatura, które poza dystrybucją, mają swoje markowe supermarkety, na jaki natrafiłyśmy w Bremen, gdzie poza produktami rodzimymi dostępne są zróżnicowane produkty spożywcze a także chemiczne czy kosmetyki.
wegańskie gryzaki dla psów w Veganz
 Również wspomniana wcześniej Drogeria Markt oferuje wiele produktów nie tyle wegańskich, co nietestowanych na zwierzętach, mamy tam pełną ofertę marki Frosch oferującą chemię domową nietestowaną na zwierzętach – są to bardzo dobrej jakości produkty, a cenowo wypadają bardzo korzystnie, sprzedawane są w tym samym przedziale cenowym co koncernowe, testowane marki jak Persil. Ciekawość zapędziła również do Rossmanna – znając polską wersję tego sklepu nie spodziewałyśmy się wielkiego zaskoczenia, jednakże ich dział spożywczy jest o wiele bogatszy w produkty wegańskie, po raz kolejny ceny nie przekraczają 2€, dodatkowo w sklepach tego typu z działami drogeryjnymi mamy przekrój marek takich jak Frosch, Weleda, Lavera, a także markami rodzimymi danego sklepu, które są niemieckie i zazwyczaj są również cruelty-free. W Niemczech również funkcjonują sklepy z kosmetykami marki Lush, oferujące wegetariańskie i wegańskie produkty do pielęgnacji, słynące z wielkich bomb do kąpieli.
sery i jogurty w Veganz
                Prawdziwą mekką zaś jest Berlin. To miasto wywiera naprawdę wspaniałe wrażenie i nie chciało się go opuszczać. Dlaczego tak jest? Jednym z powodów są dwa markety Veganz (działają również w innych miejscach w kraju). Co to takiego?
To w 100% wegański supermarket, gdzie kupimy WSZYSTKO, nie musząc patrzeć na skład. Od rzeczy podstawowych, jak warzywa i owoce, przechodzimy do ryżowej bitej śmietany w sprayu, waniliowych lodów w rożkach, mrożonej pizzy z wegańskim serem, krewetkami (wegańskimi!), seitanowymi stekami, całą lodówką serów (żółtych, białych, mascarpone, …), działem ze słodzyczami, gdzie mamy bombonierki, bezmleczne czekolady mleczne (kupiłam nawet białą czekoladę!), żelki, ciasteczka, obok mamy wegańskie propozycje dla zwierząt, m.in. wegańskie „uszy świni” do gryzienia i karmy, również dział wegańskich kosmetyków i chemii domowej, z ciekawostek – dostaniemy tam również produkty wegańskie do pielęgnacji tautażu, zaś przy kasie mamy wegańskie gadżety – uzbroiłyśmy się w naklejki na laptopa.
wersje dla leniwych w Veganz
 Do ciągu Veganz należy również kawiarnia serwująca ciasta, kanapki, kawy, szejki i inne przekąski, sklep z wegańską odzieżą i sklep z wegańskim obuwiem. RAJ! Poza tym w Berlinie trafiłyśmy też na podobny do sklepu Alnatura sklep Biomarkt, naprzeciwko wegańskiej knajpy z kebabem Vӧner! Świetne miejsce, gdzie zamiast mięsa na tym wielkim szpikulcu obracał się się ogromny seitan! Ceny bardzo przystępne, bo nieco ponad 3€ za większość pozycji, a ogromnej wielkości kebab albo burger zwala z nóg – są niesamowicie sycące, ale przede wszystkim bardzo smaczne. Klimat knajpki przyrównać można do wrocławskie Złego Mięsa. Jednakże w Berlinie miejsca, gdzie wegańsko można zjeść to studnia bez dna, nie dość, że ilość miejsc, gdzie można zjeść stricte wegańsko jest bardzo dużo, to ilość miejsc, gdzie poza jedzeniem wegetariańskim i mięsnym można zamówić opcję wegańską jest niezliczona! W wielu miejscach mamy napisy informujące, że w środku zjemy również coś bez mięsa, laktozy oraz glutenu, widać to w barach, knajpach, restauracjach, lodziarniach – wszędzie!
pielęgnacja tatuażu w Veganz
                Co istotne, bardzo podoba mi się, że w Niemczech o wiele łatwiej dostać produkty na bazie sfermentowanej soi – najczęściej z tofu.  Jest to istotne, ponieważ fermentowana soja jest dużo zdrowsza niż zwykła, w Polsce niestety zazwyczaj trafiają się parówki/wędliny/pasty/pasztety oraz inne produkty tylko na bazie soi, tam zaś wręcz trudno o takie i większość jest na bazie tofu. Jednakże uwaga! Wszystkich, którzy twierdzą, że Niemcom jest za dobrze i nie zdecydują się żyć cruelty-free albo przejść na weganizm, dopóki nie będzie w każdym sklepie na półce tofu powiem jedno – w Niemczech i weganin zapłacze za Polską. Brak ogromnej gamy TANICH warzyw i owoców był smutny, szczególnie w sezonie jagód, malin i truskawek.
w lewym rogu bita śmietana!
 Jagody w Niemczech nie występują, bo nikt ich nie zbiera, zaś inne owoce i warzywa – dla Polaka są po prostu drogie, kiedy przypomni sobie ceny w kraju. A trzeba pamiętać, że weganizm to przede wszystkim warzywa, owoce, zboża, nasiona, orzechy, kasze, ryże – one w Polsce są bardzo tanie i bardzo szeroko dostępne. Więc mimo braku wielu udogodnień i ciekawostek kulinarnych, cieszmy się tym, że w Polsce zjeść możemy dobrze, tanio i smacznie, a ciekawostki możemy znaleźć również w Internecie albo na wakacjach – Berlin jest bowiem świetnym miejscem aby je odwiedzić. Polecić je można również tym, którzy z niemieckim mają na bakier, bowiem w Niemczech wcale porozumieć się po angielsku nie jest najprościej, ludzie angielski znają trochę albo wcale, w Berlinie zaś po angielsku porozumieć się znacznie łatwiej, szczególnie, że rodowici Niemcy giną tam w tłumie imigrantów z całego świata.
seitanowy kebab w Vöner

                Tym optymistycznym zakończeniem chcę Was zaprosić na część drugą tego tekstu, która niebawem się ukaże i będzie traktować o traktowaniu zwierząt w Niemczech. Dajcie znać czy jesteście tym tematem zainteresowanie oraz piszcie jakie jest Wasze zdanie o asortymencie zagranicznym!

18 komentarzy:

  1. Szkoda, że u nas dostępność do pewnych produktów jest tak ograniczona. Z miłą chęcią przeczytam drugą część artykułu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh, muszę kiedyś wybrać się do Berlina na wakacje i mieć sporo gotówki na wegańskie pyszności. :)
    Co do tych plusów i minusów, jak jeszcze byłam wegetarianką (więc teoretycznie mogłabym zajadać się nabiałem, a nie owocami), byłam w Barcelonie. Straszliwie spodobał mi się targ w centrum, z pokrojonym ananasem za 1€ czy mango gdzie pani mnie pytała o to, jak miękki chcę owoc.. Ach i zielone papryczki, niedostępne u nas. Ale jak zobaczyłam że szczypiorek tam dostanę tylko szczelnie zapakowany i sztucznie wyglądający, zwątpiłam. Szczypiorek kocham od zawsze i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Ale jeśli miałabym pod nosem świeże egzotyczne dla nas owoce, to brak szczypiorku nie byłby straszny.
    Jest jeszcze jedna kwestia. Mieszkam obecnie w mieście, gdzie nawet nie ma Green Waya (zlikwidowali, nad czym ubolewam), nie ma ani jednej wege knajpki.. Aż się zaczęłam zastanawiać nad otworzeniem jakiejś (bardziej w marzeniach z tej desperacji), a mieszkałam do niedawna w stolicy, gdzie jednak wszystko było bardziej dostępne. Ciężko więc mi sobie wyobrazić ten Berlin. Jakbym to zobaczyła to bym chyba nie wróciła. ;) Myślę jednak, że trzeba sobie jakoś radzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Musze cie rozczarowac, niemiecka marka Frosch nie do konca jest ekologiczna. Choc marka opiera swoja strategie marketingowa na bio i eko imagu, nie do konca wypelnia wszystkie kryteria produktu bio i eko. Spora czesc rzeczy wyprodukowanych przez nich zawiera olej palmowy (lub jego pochodne), ktory jest pozyskiwany w bardzo nieekologiczny sposob. Olej palmowy pochodzi z plantacji, ktore powstaja w miejsce wykarczowanego lasu deszczowego czyli zielonych pluc Ziemi.

    Polecam filmik (w jezyku niemieckim):
    http://www.swr.de/marktcheck/haushalt-einkauf/-/id=2249286/gp1=fromDetail/did=11650040/pv=video/nid=2249286/1kkctk2/index.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem czym jest olej palmowy i wiem również, że wykorzystuje go tysiące marek. W miarę możliwości ograniczam kupowanie produktów z olejem palmowym, nie mniej wolę pokazywać czytelnikom nietestowane produkty z tym olejem, które są łatwo dostępne, co pomoże mi ich nakłonić do zrezygnowania z testowanych produktów z olejem palmowym. A krokiem kolejnym wówczas może być przekonanie ich do bardziej ekologicznych środków.

      Usuń
  4. no te warzywa i owoce maja przerażające..

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog;)
    zapraszam do mnie na kawke;*
    http://quidlistyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. ❀ ✿ ❀ ✿ ❀ ✿ ❀ ✿ ❀ ✿

    Ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem bardzo zainteresowana tematem, choć nie jest mi on obcy. moja przyjaciółka od lat mieszka w Niemczech, miała zwierzaki i, właśnie też, interesuje się ich sprawami.

    Natomiast gdy do niej pojechałam wpadłam w zachwyt, ile tam jest świetnych ekologicznych rzeczy - kosmetyków, akcesoriów, no i jedzenia oczywiście, ale... w jej okolicy zabrakło mi świeżych warzyw i owoców. były w supermarketach - nieciekawie wyglądały przy tym, do czego przywykłam na moim, swojskim bazarku... Tak,że przetworzona zdrowa żywność - owszem, ale taka zwykła, swojska typu jabłka z sadu - niestety nie... I wszędzie pełno soi, za która nie przepadam, a przede wszystkim nie mogę jej dużo jeść (z powodu choroby).

    OdpowiedzUsuń
  8. hello the info on this site is just amazing it keeps us coming back time and time again ,personally i met my wife using this site so i couldnt love it any more i have done my best to promote this site as i know that people need to read this thang ,Thanks for all your time spent in making this fabulous resource ! ok,cheers Jake
    EcoFlex review
    Healthy Cleanse Reviews

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to mleko sojowe o smaku bananowym i żałuję, że nie ma go w Polsce. Czekoladowe jest takie sobie, a waniliowe mi nie smakuje zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Frosch jest na szczęście dostępny w Polsce, a kto nie ma do niego dostępu może sobie podobne rzeczy sam zrobić, bo siła produktów tej marki opiera się na sodzie, occie itd.
    I dzięki temu nie drapie w gardle po sprzątaniu, można sprzątać i bez rękawiczek i dłonie nie pękają.

    Produkty Weleda, Lavera, marek własnych dm kupuję w Czechach.

    OdpowiedzUsuń
  11. W Niemczech nikt nie zbiera jagod czy grzybow w lesie, bo jest to karane mandatem. To jest jedzenie dla lesnych zwierzatek. Nie wiem jak moglas tego nie doczytac piszac ten post....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozwijałam tematu tematu, nie widzę potrzeby pisać jakie kary są przewidziane za wynoszenie runa leśnego. Po prostu zwróciłam uwagę, że w Niemczech nie ma wielu sezonowych owoców w dobrych cenach, które są dostępne w Polsce.

      Usuń
  12. Zacytuje: " Jagody w Niemczech nie występują, bo nikt ich nie zbiera.." To moze warto byloby napisac dlaczego nie zbiera? Bo moim zdaniem informacja jest niepelna. Wychodzi na to, ze Niemcy sa za leniwi na zbieranie owocow. Poza tym biorac aspekt tego jak bronisz praw zwierzat itd to wskazane byloby zebys zaznaczyla, ze nie zbiera sie ze wzgledu na to, ze grzyby i jagody sa pokarmem zwierzat lesnych i za ich zbieranie nalezy sie mandat.
    Nie chodzilo mi o kwestie tego jak wysokie te mandaty sa - nie napisalam tego w swoim poprzednim komentarzu.

    Poza tym - w Niemczech tez sa targowiska gdzie mozna kupic owoce i warzywa, a juz zupelnie normalne jest, np kupienie szparagow w sezonie bezposrednio u rolnika - tylko do niego to trzeba sie przejechac...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kiedyś napiszę notkę o lasach niemieckich, z pewnością uwzględnię Twoje informacje, dziękuję.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...