Podróż
do zachodnich sąsiadów była świetną okazją do wielu porównań na wielu
płaszczyznach, również zahaczając o tematykę Publicznej Pralni. Zwiedzany był
głównie pas przy Morzu Północnym, któremu niestety bliżej do błotnego bajora
(1:0 dla polskiego Bałtyku), ale także Bremen oraz Berlin. Porównania wychodzą
różnie, ale co istotne – warto przytoczyć pewne tendencje wspólne i przed nimi
przestrzec – ale o tym będzie w kolejnej części tekstu.
|
w lustrze pstryka - 365 |
|
gazetka z Lush - 365 |
Na
początku wyrazić trzeba zachwyt – dostępność produktów dedykowanym diecie
roślinnej jest świetna. Zasadniczo w każdym sklepie coś ciekawego się znajdzie.
Poczynając od bardzo taniego sklepu Aldi, proponują oni serię produktów Gut
Bio, na którą składa się w sklepie wiele produktów, zależnie od bogactwa
asortymentu, więcej bądź mniej. Jednakże w każdej lodówce, obok nabiału i
mięsa, dostaniemy kilka kartoników wypakowanych 400gramowymi kostkami tofu, „serem”
z wędzonego tofu, kiełbaskami z tofu i wiele innych – wszystko w cenie 1,75€.
|
chemia z Ecover w BioMarkt |
W
sklepie z bogatszym asortymentem jak Combi, przekrój towarów jest dużo szerszy,
króluje głównie zaś firma Alpro Soya, znana również w Polsce. W odróżnieniu od Polski jednakże, produktów jest dużo więcej, możemy bez problemu znaleźć wegańskie
jogurty, różnego rodzaju parówki, kotlety, tofu , wegańskie kremy czekoladowe
do smarowania, napoje roślinne (przepyszne mleko sojowe o smaku bananowym!).
Jako, że sklep jeśli chodzi o pozycję na rynku, można postawić obok polskiej
Almy czy Piotra i Pawła, ceny są nieznacznie wyższe (wciąż oscylują w okolicy 2€),
ale w innych sklepach zapewne można znaleźć te same produkty o kilka centów
taniej. W Drogeriach Markt (DM) jest również spory dział spożywczy, oferują tam
wiele produktów marki Alnatura, które poza dystrybucją, mają swoje markowe
supermarkety, na jaki natrafiłyśmy w Bremen, gdzie poza produktami rodzimymi dostępne
są zróżnicowane produkty spożywcze a także chemiczne czy kosmetyki.
|
wegańskie gryzaki dla psów w Veganz |
Również
wspomniana wcześniej Drogeria Markt oferuje wiele produktów nie tyle
wegańskich, co nietestowanych na zwierzętach, mamy tam pełną ofertę marki Frosch
oferującą chemię domową nietestowaną na zwierzętach – są to bardzo dobrej
jakości produkty, a cenowo wypadają bardzo korzystnie, sprzedawane są w tym
samym przedziale cenowym co koncernowe, testowane marki jak Persil. Ciekawość
zapędziła również do Rossmanna – znając polską wersję tego sklepu nie
spodziewałyśmy się wielkiego zaskoczenia, jednakże ich dział spożywczy jest o
wiele bogatszy w produkty wegańskie, po raz kolejny ceny nie przekraczają 2€,
dodatkowo w sklepach tego typu z działami drogeryjnymi mamy przekrój marek
takich jak Frosch, Weleda, Lavera, a także markami rodzimymi danego sklepu,
które są niemieckie i zazwyczaj są również cruelty-free. W Niemczech również
funkcjonują sklepy z kosmetykami marki Lush, oferujące wegetariańskie i
wegańskie produkty do pielęgnacji, słynące z wielkich bomb do kąpieli.
|
sery i jogurty w Veganz |
Prawdziwą
mekką zaś jest Berlin. To miasto wywiera naprawdę wspaniałe wrażenie i nie
chciało się go opuszczać. Dlaczego tak jest? Jednym z powodów są dwa markety
Veganz (działają również w innych miejscach w kraju). Co to takiego?
To w 100%
wegański supermarket, gdzie kupimy WSZYSTKO, nie musząc patrzeć na skład. Od
rzeczy podstawowych, jak warzywa i owoce, przechodzimy do ryżowej bitej
śmietany w sprayu, waniliowych lodów w rożkach, mrożonej pizzy z wegańskim
serem, krewetkami (wegańskimi!), seitanowymi stekami, całą lodówką serów
(żółtych, białych, mascarpone, …), działem ze słodzyczami, gdzie mamy
bombonierki, bezmleczne czekolady mleczne (kupiłam nawet białą czekoladę!),
żelki, ciasteczka, obok mamy wegańskie propozycje dla zwierząt, m.in. wegańskie
„uszy świni” do gryzienia i karmy, również dział wegańskich kosmetyków i chemii
domowej, z ciekawostek – dostaniemy tam również produkty wegańskie do
pielęgnacji tautażu, zaś przy kasie mamy wegańskie gadżety – uzbroiłyśmy się w
naklejki na laptopa.
|
wersje dla leniwych w Veganz |
Do ciągu Veganz należy również kawiarnia serwująca ciasta,
kanapki, kawy, szejki i inne przekąski, sklep z wegańską odzieżą i sklep z
wegańskim obuwiem. RAJ! Poza tym w Berlinie trafiłyśmy też na podobny do sklepu
Alnatura sklep Biomarkt, naprzeciwko wegańskiej knajpy z kebabem Vӧner! Świetne
miejsce, gdzie zamiast mięsa na tym wielkim szpikulcu obracał się się ogromny
seitan! Ceny bardzo przystępne, bo nieco ponad 3€ za większość pozycji, a
ogromnej wielkości kebab albo burger zwala z nóg – są niesamowicie sycące, ale
przede wszystkim bardzo smaczne. Klimat knajpki przyrównać można do wrocławskie
Złego Mięsa. Jednakże w Berlinie miejsca, gdzie wegańsko można zjeść to studnia
bez dna, nie dość, że ilość miejsc, gdzie można zjeść stricte wegańsko jest
bardzo dużo, to ilość miejsc, gdzie poza jedzeniem wegetariańskim i mięsnym
można zamówić opcję wegańską jest niezliczona! W wielu miejscach mamy napisy
informujące, że w środku zjemy również coś bez mięsa, laktozy oraz glutenu,
widać to w barach, knajpach, restauracjach, lodziarniach – wszędzie!
|
pielęgnacja tatuażu w Veganz |
Co
istotne, bardzo podoba mi się, że w Niemczech o wiele łatwiej dostać produkty
na bazie sfermentowanej soi – najczęściej z tofu. Jest to istotne, ponieważ
fermentowana soja jest dużo zdrowsza niż zwykła, w Polsce niestety zazwyczaj
trafiają się parówki/wędliny/pasty/pasztety oraz inne produkty tylko na bazie
soi, tam zaś wręcz trudno o takie i większość jest na bazie tofu. Jednakże
uwaga! Wszystkich, którzy twierdzą, że Niemcom jest za dobrze i nie zdecydują
się żyć cruelty-free albo przejść na weganizm, dopóki nie będzie w każdym sklepie
na półce tofu powiem jedno – w Niemczech i weganin zapłacze za Polską. Brak
ogromnej gamy TANICH warzyw i owoców był smutny, szczególnie w sezonie jagód,
malin i truskawek.
|
w lewym rogu bita śmietana! |
Jagody w Niemczech nie występują, bo nikt ich nie zbiera,
zaś inne owoce i warzywa – dla Polaka są po prostu drogie, kiedy przypomni
sobie ceny w kraju. A trzeba pamiętać, że weganizm to przede wszystkim warzywa,
owoce, zboża, nasiona, orzechy, kasze, ryże – one w Polsce są bardzo tanie i
bardzo szeroko dostępne. Więc mimo braku wielu udogodnień i ciekawostek
kulinarnych, cieszmy się tym, że w Polsce zjeść możemy dobrze, tanio i
smacznie, a ciekawostki możemy znaleźć również w Internecie albo na wakacjach –
Berlin jest bowiem świetnym miejscem aby je odwiedzić. Polecić je można również
tym, którzy z niemieckim mają na bakier, bowiem w Niemczech wcale porozumieć się
po angielsku nie jest najprościej, ludzie angielski znają trochę albo wcale, w
Berlinie zaś po angielsku porozumieć się znacznie łatwiej, szczególnie, że
rodowici Niemcy giną tam w tłumie imigrantów z całego świata.
Tym
optymistycznym zakończeniem chcę Was zaprosić na część drugą tego tekstu, która
niebawem się ukaże i będzie traktować o traktowaniu zwierząt w Niemczech.
Dajcie znać czy jesteście tym tematem zainteresowanie oraz piszcie jakie jest
Wasze zdanie o asortymencie zagranicznym!
w lushu bym zaszalała :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u nas dostępność do pewnych produktów jest tak ograniczona. Z miłą chęcią przeczytam drugą część artykułu :)
OdpowiedzUsuńU nas tak mało :(
OdpowiedzUsuńEh, muszę kiedyś wybrać się do Berlina na wakacje i mieć sporo gotówki na wegańskie pyszności. :)
OdpowiedzUsuńCo do tych plusów i minusów, jak jeszcze byłam wegetarianką (więc teoretycznie mogłabym zajadać się nabiałem, a nie owocami), byłam w Barcelonie. Straszliwie spodobał mi się targ w centrum, z pokrojonym ananasem za 1€ czy mango gdzie pani mnie pytała o to, jak miękki chcę owoc.. Ach i zielone papryczki, niedostępne u nas. Ale jak zobaczyłam że szczypiorek tam dostanę tylko szczelnie zapakowany i sztucznie wyglądający, zwątpiłam. Szczypiorek kocham od zawsze i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Ale jeśli miałabym pod nosem świeże egzotyczne dla nas owoce, to brak szczypiorku nie byłby straszny.
Jest jeszcze jedna kwestia. Mieszkam obecnie w mieście, gdzie nawet nie ma Green Waya (zlikwidowali, nad czym ubolewam), nie ma ani jednej wege knajpki.. Aż się zaczęłam zastanawiać nad otworzeniem jakiejś (bardziej w marzeniach z tej desperacji), a mieszkałam do niedawna w stolicy, gdzie jednak wszystko było bardziej dostępne. Ciężko więc mi sobie wyobrazić ten Berlin. Jakbym to zobaczyła to bym chyba nie wróciła. ;) Myślę jednak, że trzeba sobie jakoś radzić.
Musze cie rozczarowac, niemiecka marka Frosch nie do konca jest ekologiczna. Choc marka opiera swoja strategie marketingowa na bio i eko imagu, nie do konca wypelnia wszystkie kryteria produktu bio i eko. Spora czesc rzeczy wyprodukowanych przez nich zawiera olej palmowy (lub jego pochodne), ktory jest pozyskiwany w bardzo nieekologiczny sposob. Olej palmowy pochodzi z plantacji, ktore powstaja w miejsce wykarczowanego lasu deszczowego czyli zielonych pluc Ziemi.
OdpowiedzUsuńPolecam filmik (w jezyku niemieckim):
http://www.swr.de/marktcheck/haushalt-einkauf/-/id=2249286/gp1=fromDetail/did=11650040/pv=video/nid=2249286/1kkctk2/index.html
Wiem czym jest olej palmowy i wiem również, że wykorzystuje go tysiące marek. W miarę możliwości ograniczam kupowanie produktów z olejem palmowym, nie mniej wolę pokazywać czytelnikom nietestowane produkty z tym olejem, które są łatwo dostępne, co pomoże mi ich nakłonić do zrezygnowania z testowanych produktów z olejem palmowym. A krokiem kolejnym wówczas może być przekonanie ich do bardziej ekologicznych środków.
Usuń文件新蒲崗信箱出租地區寫字樓伺服器中文種類idc註冊免備案好觀塘倉網站中國一級
OdpowiedzUsuńno te warzywa i owoce maja przerażające..
OdpowiedzUsuńŚwietny blog;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na kawke;*
http://quidlistyle.blogspot.com/
❀ ✿ ❀ ✿ ❀ ✿ ❀ ✿ ❀ ✿
OdpowiedzUsuńCiekawe
Jestem bardzo zainteresowana tematem, choć nie jest mi on obcy. moja przyjaciółka od lat mieszka w Niemczech, miała zwierzaki i, właśnie też, interesuje się ich sprawami.
OdpowiedzUsuńNatomiast gdy do niej pojechałam wpadłam w zachwyt, ile tam jest świetnych ekologicznych rzeczy - kosmetyków, akcesoriów, no i jedzenia oczywiście, ale... w jej okolicy zabrakło mi świeżych warzyw i owoców. były w supermarketach - nieciekawie wyglądały przy tym, do czego przywykłam na moim, swojskim bazarku... Tak,że przetworzona zdrowa żywność - owszem, ale taka zwykła, swojska typu jabłka z sadu - niestety nie... I wszędzie pełno soi, za która nie przepadam, a przede wszystkim nie mogę jej dużo jeść (z powodu choroby).
hello the info on this site is just amazing it keeps us coming back time and time again ,personally i met my wife using this site so i couldnt love it any more i have done my best to promote this site as i know that people need to read this thang ,Thanks for all your time spent in making this fabulous resource ! ok,cheers Jake
OdpowiedzUsuńEcoFlex review
Healthy Cleanse Reviews
Kocham to mleko sojowe o smaku bananowym i żałuję, że nie ma go w Polsce. Czekoladowe jest takie sobie, a waniliowe mi nie smakuje zupełnie.
OdpowiedzUsuńFrosch jest na szczęście dostępny w Polsce, a kto nie ma do niego dostępu może sobie podobne rzeczy sam zrobić, bo siła produktów tej marki opiera się na sodzie, occie itd.
OdpowiedzUsuńI dzięki temu nie drapie w gardle po sprzątaniu, można sprzątać i bez rękawiczek i dłonie nie pękają.
Produkty Weleda, Lavera, marek własnych dm kupuję w Czechach.
W Niemczech nikt nie zbiera jagod czy grzybow w lesie, bo jest to karane mandatem. To jest jedzenie dla lesnych zwierzatek. Nie wiem jak moglas tego nie doczytac piszac ten post....
OdpowiedzUsuńNie rozwijałam tematu tematu, nie widzę potrzeby pisać jakie kary są przewidziane za wynoszenie runa leśnego. Po prostu zwróciłam uwagę, że w Niemczech nie ma wielu sezonowych owoców w dobrych cenach, które są dostępne w Polsce.
UsuńZacytuje: " Jagody w Niemczech nie występują, bo nikt ich nie zbiera.." To moze warto byloby napisac dlaczego nie zbiera? Bo moim zdaniem informacja jest niepelna. Wychodzi na to, ze Niemcy sa za leniwi na zbieranie owocow. Poza tym biorac aspekt tego jak bronisz praw zwierzat itd to wskazane byloby zebys zaznaczyla, ze nie zbiera sie ze wzgledu na to, ze grzyby i jagody sa pokarmem zwierzat lesnych i za ich zbieranie nalezy sie mandat.
OdpowiedzUsuńNie chodzilo mi o kwestie tego jak wysokie te mandaty sa - nie napisalam tego w swoim poprzednim komentarzu.
Poza tym - w Niemczech tez sa targowiska gdzie mozna kupic owoce i warzywa, a juz zupelnie normalne jest, np kupienie szparagow w sezonie bezposrednio u rolnika - tylko do niego to trzeba sie przejechac...
Jeśli kiedyś napiszę notkę o lasach niemieckich, z pewnością uwzględnię Twoje informacje, dziękuję.
Usuń