Posypią
się dzisiaj na mnie gromy, jak zawsze, kiedy poruszam ten temat. Ale trudno,
nie o kwestii etycznej dzisiaj, a zdrowotnej – dlaczego nie popieram hodowli
zwierząt rasowych?
Dostałam
kiedyś kartkę urodzinową, która zadrukowana była w życzenia mniej więcej tak
brzmiące: „…domu z ogrodem, psa z rodowodem, …”. Wolałabym domek na drzewie,
ale co z tym psem z rodowodem? Oczywiście jak najbardziej popieram akcję
Rasowy=rodowodowy, ALE. Jeszcze bardziej popieram Korabiewice i inne
schroniska, domy tymczasowe, adopcje – dlaczego? Bo zadupiliśmy jako Polacy i
rozmnażamy zwierzęta jak szaleni. A gdybyśmy nawet tego nie robili – hodowla zwierząt
jest dla mnie w jakiś sposób zła, przypomina nazistów i rasę aryjską. Rasy
powstałe na krzyżowaniu matek z synami, braci z siostrami – to nie jest dobre.
Podtrzymywanie cech ras, które są krzywdzące dla zwierząt – to nie jest dobre.
Dlaczego?
Po
lewej stronie zdjęcie bulteriera z roku 1915. Po prawej dzisiejszy bulterier,
ze zdeformowaną czaszką, często z
wrodzoną głuchotą, chorobami skórnymi. To wciąż piękny pies, jednak cierpi z
winy ludzi na szereg chorób, które są wynikiem mutacji genetycznych.
Oto
buldog angielski. Mimo, że jest niewielkim psem, którego długość życia w
przypadku psa „mieszanego”, tzw. kundelka wynosiłaby spokojnie w okolicach 20
lat, on przeżyje około 6 lat. Pies poprzez liczne fałdy nie potrafi
samodzielnie zadbać o swoją higienę, zaś przez spłaszczoną przednią część głowy
ma problemy z oddychaniem i termoregulacją, nawet niewielki wysiłek może
doprowadzić do zagrażającego życiu przegrzania. Z powodu budowy ciała w wielu przypadkach
nie jest w stanie nawet kopulować bez pomocy weterynarza.
Mopsy
przez kilka reklam i filmów stały się ostatnio niezwykle popularne. Miałam
okazję przyjrzeć się tym psom właśnie z racji tego, iż kilkoro znajomych
adoptowało w ostatnim czasie mopsy (poprzez takie strony jak mopsy w potrzebie,
gdzie można adoptować porzucone zwierzęta). Również mają bardzo skróconą głowę,
przez co mają ogromne problemy z oddychaniem, dodatkowo często występuje u nich
wypadanie gałek ocznych z oczodołów. Wzorcowo powinny mieć podwójnie skręcony
ogonek, co w rzeczywistości jest genetyczną wadą, która potrafi prowadzić do
paraliżu zwierzęcia.
To tylko trzy przykłady, ale wystarczy
przejrzeć specyfikację większości ras zwierząt, aby przeczytać o typowych dla
rasy chorobach i zwyrodnieniach. Dodatkowo te zwierzęta o wiele trudniej
przechodzą leczenie, są bardzo delikatne i często nie są w stanie przeżyć
terapii.
Nie
mówię tego oczywiście dlatego, abyście teraz porzucali swoje rasowe zwierzęta.
Kochajcie je, kochajcie je trzy razy mocniej niż wczoraj. Ale nie myślcie o nich
w kategoriach ozdoby pasującej do kanapy. To żywe stworzenia, które przez
ludzką próżność muszą w ciągu swojego życia bardzo cierpieć. Wciąż są mnożone,
podczas gdy ludzie cały czas porzucają zwierzęta, które w niczym nie ustępują
ich hodowlanym braciom.
Kiedy
Wy albo ktoś z Waszych bliskich wspomni o chęci opieki nad zwierzęciem,
polećcie mu adopcję – ze schroniska, z domów tymczasowych, z akcji na facebooku
albo nawet ze stron typu mopsy w potrzebie, gdzie do adopcji są już zwierzęta o
pewnym typie wyglądu (część rasowa, część z pseudohodolwi – wszystkie porzucone
i potrzebujące pomocy).
Nie
myślmy w kategoriach, że zwierzę, za które wydaliśmy pieniądze pokaże sąsiadom
nasz status społeczny. Przeznaczmy te pieniądze na opiekę weterynaryjną,
sterylizację, dobrą jakościowo karmę – zwierzę wymaga nakładu pieniędzy i bez
faktu, że jest rasowe. Kiedyś widziałam bardzo obdartego kocura, cały brudny
(kiedyś pewnie śnieżnobiały, wówczas cały ubłocony), biegający po podwórku.
Kiedy przystanęłam go pogłaskać, wyszła z całkiem ładnego domu kobieta, z dumą
mówiąca jakiej jest rasy. Smutny widok, bo zaniedbany zwierzak nie przysparza
klasy człowiekowi. Zaś mnie często pyta się o to, czy moje kociaki są rasowe,
ponoć przypominają ludziom koty syjamskie (nie pytajcie jak czarno-białe „europejczyki”
mają takowe przypominać, nie mam pojęcia). Sam fakt, że są zadbane i kochane przysparza
ludziom konsternacji, że na pewno nie dbałabym tak o „dachowce”. A dbam,
bardziej niż o siebie, wydając ostatnie pieniądze na ich karmę czy wizyty u
weterynarza. Bo zwierzę to odpowiedzialność za jego życie, którego ludzie w
jego naturalnym środowisku go pozbawili (bo i gdzie szukać naturalnego
środowiska kota? W lesie przecinanym dziesięciokrotnie autostradą?).
Bądźcie dobrzy dla swoich zwierzaków!
zdjęcie tytułowe: Papi czyli kocie Pralniowe, by Magda Reyman
Myślę, że gromy posypałyby się bardziej przy dyskusji o karmieniu zwierzaków wege karmą ;)
OdpowiedzUsuńJa mam akurat 10-letnie zwierzaki, a wtedy nie byłam świadoma tych kwestii, więc mam kupionego rasowego kota i psa kundelka też kupionego. Dziś adoptowałabym i coraz częściej myślę o starszych psach, kotach, by im zapewnić ostatnie lata w fajnym, ciepłym miejscu. W końcu szczeniaki szybciej ktoś przygarnie.
Już pomijając kwestię tego, że każda rasa cierpi na jakąś chorobę, np. siadają psom stawy. Nie rozumiem tego całego wydawania masy pieniędzy na zwierzaka, a tej mody na yorki już zupełnie nie rozumiem. Tysiąc za pieska ledwo większego od mego kota to przesada. ;)
mi tam zawsze szkoda tych micro-piesków, bo każdy po nich jeździ, że koto-szczury, a kupują je zazwyczaj również specyficzne osoby ;] nie psów wina, że są specyficzne ;] ja nie rozumiem ogólnie wywalania takiej fury kasy a potem w poczekalni weterynaryjnej płakania, że trzeba psa leczyć. Wczoraj kobieta w poczekalni u weta przychodzi z jakimś ubranym w kubraczek rasowym pieskiem i mówi, że chyba odda jego siostrę, bo spokojniejszy bez niej - dobrze, że właśnie zawołano nas do gabinetu, bo kobita była rozmowna, a ja bynajmniej po takiej deklaracji.
UsuńW sumie grzecznie napisałam dzisiaj o tej niechęci do hodowli to i może faktycznie bez gromów będzie - ostatnio było gorzej ;]
Gromy by się z pewnością posypały, gdybyś promowała rasowce bez rodowodu ;)
OdpowiedzUsuńJa również wolę adopcję, choć kiedyś rozpływałam się nad niektórymi małymi rasami, no człowiek chciałby takiego eleganckiego, puchatego, dystyngowanego psiaka, no ale koniec końców mam totalny mix wszystkiego, który się wyleguje na kanapie, choć rasowej elegancji brak ;)
o pseudohodowlach to moje zdanie jest tak skrajne, że za wulgaryzmy chyba by mnie zdjęli z internetów. chociaż i renomowane hodowle potrafią wyglądać nieciekawie. Bądź co bądź - nie jestem fanką. Ostatnio jednak gdy dobitniej wyraziłam się, że nie jestem fanką hodowli było ostrzej ;]
UsuńEj, psom nierasowym wcale klasy nie brakuje - wiem co mówię ;] co pies, to charakter, diva trafić się może z rodowodem jak i mix. Ja wszystkie psy wielbię i molestuję, jedyna rasa, do której mam słabość to Nana z Piotrusia Pana ;]
W sprawie pseudo to bym Ci przyklaskała i nas obie by zdjęli z pewnością :)
UsuńTeż racja, ja miałam przez chwilę taką małą divę, w kałużę nie wejdzie, bo się ubrudzi, taka och i ach. Ale niestety wyrosła i już lubi się wytarzać w byle czym :D
O ile podobają mi się niektóre rasowe psy, na przykład Goldeny lub Labradory, Seter Irlandzki czy Berneński pies pasterski, to wiem, że nigdy nie byłabym w stanie kupić psa za kilka tysięcy zł, i to nie ze względu na status materialny. Nie mogłabym bo świadomość przepełnionego schronu nie dawałaby mi spokoju. I świadomość, że gdyby los pchnął pod moje drzwi jakąś znajdkę - nie miałabym dla niej miejsca bo wcześniej *kupiłam* psa.
OdpowiedzUsuńDo moich dachowców "spod krzaczka" mam takie samo podejście jak Ty, chucham na nie i dmucham, to moje dziewczyny, o pięknym lśniącym futrze, zdrowiutkie.
Nie potępiam ludzi za to, że kupują rasowe zwierzęta, bo jak mówiłam, jestem w stanie docenić urok każdego psa. Po prostu JA jestem przeciwna i zawsze gdy słyszę o tym, że ktoś chce kupić rasowca błagam, proszę i zaklinam, żeby wpierw przeszedł się do schronu.
To mamy bardzo podobne podejście :) Też zawsze staram się wyganiać do schronisk, warto ludziom uświadamiać też dlaczego to robić, potem namawiają innych :)
UsuńJa przyznam szczerze, że bardziej negatywnie, niż na zakup rasowca reaguję na zakup "rasowca bez rodowodu". I nie przekonuje mnie argument często stosowany przez ludzi pozwalających zarobić pseudohodowcom: "bo ja pieska do kochania, a nie na wystawy". Jak do kochania, to adoptuj. Nie da się kochać pieska, którym się nie pochwalisz?
UsuńWitam, obserwuje Twojego bloga juz od dawna, ale dopiero pierwszy raz komentuje. Bardzo interesuje mnie ten temat,nawet jako jedna z moich prac dyplomowych zilustrowalam problem w formie informacyjnego plakatu https://www.behance.net/gallery/Pedigree-Dogs-Exposed/9335679 . A wszytsko zaczelo sie od wspanialej kobiety, ktora jest Jemima Harrison. Prowadzi ona bloga http://pedigreedogsexposed.blogspot.co.uk/ , bardzo zachecam do lektury! Jej 'skandaliczne' filmy dokumentalne pod tym samym tytulem co blog, wywolaly bardzo mieszane uczucia... goraaaaco polecam, bedziesz ryczec, kazdy chyba ryczal kto ogladal.... http://www.youtube.com/watch?v=yZMegQH1SPg to jest pierwszy, a to kolejny po 3 latach http://www.youtube.com/watch?v=H4tTjdZJpPI . Jemima opowiada o problemie w UK, ale jak sama lepiej wiesz jest to problem ktory mamy na calym swiecie. Co tu duzo mowic, kocham zwierzeta, tak tez trafilam na Twojego bloga. Zachecam wszystkich ktorych znam do zapoznania sie z tymi dokumentami (nie znalazlam niestety wersji z polskimi napisami).
OdpowiedzUsuńJako dodatkowa lekture polecam tez ksiazke http://www.amazon.co.uk/SOS-Dog-Purebred-Hobby-Re-Examined-ebook/dp/B009NZPJ22/ref=sr_1_1?s=digital-text&ie=UTF8&qid=1389728083&sr=1-1&keywords=SOS+Dog%3A+The+Purebred+Dog+Hobby+Re-Examined . Autor wspiera ten sam poglad co pani Harrison, opowiadajac tez ciekawie o historii ewolucji psa jako towarzysza ludzi i o dzikich psach afrykanskich. Ta ksiazke widzialam w empiku po polsku http://www.empik.com/zrozumiec-psa-bradshaw-john,p1062730108,ksiazka-p , kazdy kto kocha psy (zwierzeta) musi koniecznie przeczytac.
Pozdrawiam Cie serdecznie i czekam na nowe wpisy.
Gabi (:
Jejku, bardzo Ci dziękuję za komentarz Gabi, bardzo rozszerzyłaś mi źródła tego tematu! A ilustracja z Twojej pracy dyplomowej świetnie przedstawia problem. Zapoznam się z tym, co mi podesłałaś i poszukam książki. Hodowle od lat mnie przerażają i chętnie podejmę jeszcze ten temat czy to na Pralni czy organizacji prozwierzęcych.
UsuńPomyśleć, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, że nie tylko ja widzę problem w tym temacie - ten egocentryzm ;)
Fajnie, że napisałaś, sama pewnie nigdy bym na te informacje nie trafiła. Nawet nie wiesz jak takie komentarze cieszą :)
Nie rozumiem jak ludzie mogą nie myśleć. "Mam rasowego psa!" A ma rodowód? "Nie,po co..." Dlatego ja zawse polecam adopcję zwierząt ze schronisk. Jest tyle małych dusz potrzebujących ciepła! Nie napędzajmy machinę zwaną pseudohodowlą.
OdpowiedzUsuńJeśli bez rodowodu to tylko ze schroniska. Co gorsza czasami sprzedawane w sklepach zoologicznych są zwierzęta bez rodowodu, klienci są kompletnie nieświadomi procederu a ja nie mam pojęcia dlaczego nikt tego nie kontroluje :C
UsuńMyślę, że duża nieświadomość ludzi na temat oraz pewna bierność sprawia, że problem trwa. Sama dopiero jak przeczytałam Twój artykuł zobaczyłam jak to wygląda i chcę dalej drążyć temat. Dzięki :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie ma za co i fajnie, że temat Cię zainteresował! :) Brak wiedzy to faktycznie największy problem, stąd fajnie, że można komuś coś przekazać do dalszego rozważenia.
UsuńPozdrawiam!
Kiedyś byłam u fryzjera i osoba zajmująca się moimi włosami opowiadała , ze właśnie kupiła sobie rasowego kota. Rasy już nie pamiętam, ale pamiętam cenę:700 zł. Juz ona spowodowała apalenie się lampki ostrzegawczej. Po kilku moich pytaniach, okazało się, że sprzedawca "hodowca" miał do zaoferowania kilka ras kotów i psów. Uświadomiłam fryzjerkę, że jej wymuskany rasowiec najprawdopodobniej siedzi z innymi zwierzakami w jednym domu, kotki lub suczki rodzą bez okresu ochronnego non stop, aż zdechną z wyczerpania. Młode nie są uczone higieny oraz zasad życia w grupie, itp i td. Oczywiście wrażenia to nie zrobiło. Dla niej liczyło się, że wydała 700 zł, a nie 1700. Podsumowałam rozmowę, że kota mogła mieć i za darmo, wystarczyło wybrać się do schroniska.
OdpowiedzUsuńSama mam kota rasowego. Dla mnie oznacza to posiadanie rodowodu.Wybrałam taką opcję, bo nasze córy były małe i strasznie bałam się podrapania, ugryzienia. Zdecydowałam się na Ragdolla ze względu na jego łagodność. Pusię wybrałam w hodowli, do której mogłam pojechać. Oczywiście całą rodziną tam pojechalismy :) Hodowla mieściła się w domku jednorodzinnym, gdzie kociaki były traktowane jak członkowie rodziny, łaziły po dzieciach, były przez nie przytulane. Widziałam, że wszystko jest ok. Właścicielka znana jest na forum o Ragdollach.
Świadomy wybór konkretnej rasy nie zawsze jest objawem snobizmu. Czasem chcemy uniknąć przykrych sytuacji. Osoby skłonne do alergii a kochające kociaki, często decyduję się na syberyjskie. Jest to jedna z młodszych ras i jeszcze hodowcy nie skazili jej swoją ręką. Jest50% szans, że syberian nie uczuli alergika. A to już jest dużo. W moim przypadku chciałam uniknąć podrapanych rączek i buzi. Koty miałam od zawsze i nie wyobrażam sobie żyć w domu bez zwierzaków. Mam jeszcze psa, słodkiego kundla. Też się bałam, że może dziabnąć córki, ale psa można ułozyć. Nasz jest teraz potulnym przytulasem, ale trochę pracy mnie to kosztowało. Koty są zupełnie inne, ich nie ułozysz, to ty się musisz dostosować do nich:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńEh, często takie przypadkowe opinie jak Twojej fryzjerki potrafią mi doszczętnie zepsuć humor, ale ważnym jest uświadamianie.
UsuńJa już w poprzednim poscie na temat ras pisałam, że nie zgadzam się raczej z przypisywaniem cech psychicznych rasom zwierząt ;) No mija się to dla mnie z logiką, to trochę jak stwierdzenie, że afroamerykanie są spokojni, kaukazi lubią dzieci itd. Nie zrozum mnie źle, po prostu co zwierzę to charakter, a na jego usposobienie względem członków rodziny wpływa przede wszystkim jego wychowanie od pierwszych dni życia. I owszem, jeśli będzie w dobrych warunkach od narodzin, nikt go nie skrzywdzi, dobrze nauczy się relacji z matką oraz rodzeństwem - prawdopodobnie nie będzie agresywny w przyszłości. Jeśli ktoś coś spartaczy (za szybkie rozstanie z matką, złe traktowanie) to mogą być problemy wychowawcze, stąd faktycznie - dobra hodowla jest jakimś wyjściem, ale również starszy zwierzak, już ułożony i z ukształtowanym charakterem albo kocię wychowane w domu tymczasowym, gdzie przez cały czas było z matką.
Nie mówię tego absolutnie aby Cię negować, to bardzo dobrze, że podjęłaś świadomy wybór decydując się na kota i pomyślałaś o jego korelacji z dziećmi. Po prostu mając wiele zwierząt (obecnie 9 psów, 3 koty, niezliczona ilość wcześniejszych zwierząt różnych gatunków) i kontakcie obecnie z behawiorystką zwierzęcą - jestem zdania, że spokojny labrador, obronny doberman - to mit. Górale mogą być wybuchowi i towarzyscy jak i spokojni i zamknięci w sobie - co istota to charakter. A na agresję ma wpływ szereg różnych czynników, o czym prawdopodobnie będę niedługo pisać tutaj na podstawie m.in. mojej kotki, która była bardzo agresywna, jednym z powodów tej agresji był.. kamień nazębny.
Co do alergii to też wydaje mi się troszkę demonizowana. Jako dziecko 6letnie zdiagnozowano u mnie silną astmę i alergię na kocią i psią sierść. Już wówczas posiadaliśmy sporo zwierząt. Codzienne sprzątanie mojego pokoju, leki i po kilku latach sierść totalnie mnie nie rusza. Może jak kociak czy pies zaśnie mi na twarzy to odczuwam dyskomfort, więc się budzę, muszę go zrzucić i napić się wody ;) ale poza tym jest to coś, co można zwalczyć.
Absolutnie nie neguję świadomych decyzji kupna kota ze sprawdzonej hodowli, nikomu też nie zarzucam snobizmu - ot, po prostu wolałabym, żeby schroniskowe bidule też znalazły kogoś, kto będzie je kochał, stąd przychylniej wypowiadam się o adopcjach :) No ale to moja wizja idealnego świata ;) Wiem też, że w krajach gdzie problem z bezdomnością zwierząt jest niewielki, ludzie kupują zwierzęta, bo po prostu schroniska wcale nie pękają w szwach i jest to po prostu główny sposób, w jaki można adoptować zwierzę.
Jak się wchodzi na fora o królikach to każdy odradza sklep zoologiczny tylko hodowle. Kupując w sklepach nakręcamy ich na zbyt (jeden królikk na tydzień), jak nie będziemy tam kupować to zastanowią się czy im się to opłaci (jeden królik na 2 miesiące) nie mamy możliwości kontroli skąd kupujemy zwierzaka. Bardzo chciałam przygarnąć takiego prawie dorosłego królika od rodziny (która miała go z hodowli) ale niestety nie zdążyłam, bo kiedy znudził się dzieciom zanim przyjechałam go odebrać został wyniesiony za stodołę i zabity. A mogli poczekać kilka dni (albo zadzwonić, że go zabiją była bym po niego w 40 min) , skoro miałam już jednego, klatę i chęć posiadania drugiego. Nie lepiej zabić i po problemie.
Usuńchoć dla mnie przypisywanie cech rasom jest błędem, miałam kiedyś 7 kociąt z jednej kocicy i każdy był inny, a przecież powinny być swoimi dachowymi kopiami.
sklepy zoologiczne strasznie mnie przytłaczają pod tym względem, masowa produkcja gryzoni, niska cena, zero sprawdzania standardów właścicieli - tragedia. Twoja historia jest strasznie przykra, trudno pojąć jak ktoś mógł wziąć królika i po prostu zabić jak się znudził. Ludzie są podli.
UsuńJeżeli już mieć psa to u mnie tylko ze schroniska, również nie lubię jak zwierzęta są hodowane dla rodowodu, a potem sprzedawane za kosmiczne ceny. Pies powinien być przyjacielem, a nie zakupionym dodatkiem. Nie wiedziałam, że jest aż tak wiele ubocznych, zdrowotnych skutków utrzymywania rodowodu. Szczególnie, przykład pierwszy, aż strach pomyśleć co będzie za kilka lat, jeżeli postępowanie ludzi się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńPopieram Cię! Ja mam mieszańca i żyje już... 15 lat :) Przy okazji zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na moim blogu ;) Do wygrania są aż 3 zestawy greckich kosmetyków Mythos!
OdpowiedzUsuńZ jednego kota zrobiło się 6, w ciągu roku. Najpierw był jeden , bo straszy zdech a kot w domu musi byc, potem drugi, bo jak ktoś go nie weźmie to się utopi, trzeciego nam wrzucili do ogródka w nocy przy -20 stopniach, mieścił się na ręce taki był malutki, ale przeżył, czwartego znalazłam w rowie jak wracałam do domu, nikt z sąsiadów się nie przyznał (jedna pani prawie się popłakała ale ma już 24 podrzucone kotki i 25 nie wykarmi). A miał być tylko jeden :) Teraz mamy prawie 6 , bo kocica sąsiada podrzuciła nam piątego zanim zniknęła z resztą kociaków, ale to kot ogólno sąsiedzki i szósta jest młoda kociczka od sąsidów - dokarmiana i karmiona tabletkami przeciw kociętom , bo na sterylizjację właścicieli nie stać (taniej utopić) a tabletek nikt nie wyczuje. Każdy dachowy, każdy zadbany i piękny.
OdpowiedzUsuńMoje króliki są kastrowane (od razu jak weterynarz się zgodził ze wzg na młody wiek) bo nie wyobrażam sobie nowych królików co 3 miesiące. Znajomi się dziwili, czy nie szkoda nam było kasy. Albo czy nie wyjdzie taniej pasztet albo utopić? Wkurza mnie, ze sprzedawcy wciskają miniaturki ludziom i nie mówią że miniaturka jest mini przy wielkim króliki a taki portafi mieć i 60 cm, a takie 20 cm miniaturki jest mini. Tylko, że wciska się ludziom kit, że zostaną całe życie małymi 5 cm kuleczkami. A kuleczki potrzebują miejsca minimum na 3 skoki i dopóki mają 5 cm wystarcza im 30 cm klatka ale jak kuleczka ma 20 cm zaczyna się panika co zrobić. nie każdego stać na wygospodarowanie klaty na 150 cm w pokoju:)
Chyba bym kogoś utopiła jakby zasugerował mi takie rozwiązanie Oo
Usuńco do sąsiadów z kicią z tabletkami antykoncepcyjnymi - może wziąć kicie w ramach miejscowych sterylizacji (każda gmina/powiat powinna raz na pół roku przeznaczać na to środki i ugadywać się z weterynarzem z okolicy, w ramach czego sterylizacja jest za darmo) i w taki sposób ją wysterylizować? Bo tabletki często powodują problemy hormonalne, kotka może się rozchorować a na to już faktycznie nikt może nie mieć pieniędzy :C
Mnie najbardziej rozwala (żeby nie napisać rozp....), jak hodowcy dają ogłoszenia, że oddadzą psa/kota/świnkę morską bo jest niewystawowa/nie ma wszystkich cech/jest już na emeryturze od wystaw. WTF? To są żywe zwierzęta, a nie towar drugiej klasy! Czy Ci ludzie nie przywiązują się do tych zwierząt? Nie patrzą w ich słodkie oczka i noski? Nie chcą mieć wszystkich zwierząt na świecie w domu? WTF? A jeśli nie możesz utrzymać dodatkowego miotu albo i pojedynczego zwierzęcia to po cholere je rozmnażałeś. A no tak - dla grubego hajsu, jaki można dostać za jedne. SICK!
OdpowiedzUsuńNie przeglądałam ogłoszeń, ale to straszne, co mówisz. Nie wiem jak można obcować ze zwierzętami tylko z pobudek pieniężnych, chociaż z drugiej strony w sumie na tym bazuje funkcjonowanie wiele ludzi, więc nie powinno mnie to dziwić ;/ Z jednej strony rzeźnie, z drugiej hodowle, w obu przypadkach chodzi o $$$
UsuńZapraszam do mnie - nominuję tego bloga do Liebster award.:)
OdpowiedzUsuńCzyli co, lubisz hodowle psów wielorasowych? Kundelków? Rasopodobnych? Psów rasowych w schroniskach jest bardzo mało a jak już są to szybko znajdują domy, to chyba wystarczający powód żeby "lubić" hodowle i promować kupowanie psów z rodowodem. Faktycznie wiele ras psów jest obciążonych chorobami genetycznymi itd. ale tez jest mnóstwo ras które mają się dobrze mimo upływu lat. Zwykle nadmierna popularność działa na niekorzyść rasy (przekątowane owczarki niemieckie...)
OdpowiedzUsuńNie jestem za hodowlą W OGÓLE. Na pewno nie w Polsce, bo jeśli od dzisiaj zaczęlibyśmy walczyć z bezdomnością (sterylizacje, edukacja, kampania społeczna) to sytuacja unormowałaby się najwcześniej za 40 lat. Dziś się nic nie zmienia, więc problem z bezdomnymi zwierzętami przetrwa na tyle długo, by nie musieć korzystać z hodowli. Zwierzęta żyły i miały się dobrze przed czasami, kiedy człowiek się nimi zajął. A genetyka mówi jasno, że im coś genetycznie dalej się miesza, tym lepiej. A czymże innym są hodowle jak nie większym bądź mniejszym kazirodztwem?
UsuńKundelek czy tez pies wielorasowy to tak naprawdę jedna wielka zagadka. Biorąc psa ze schroniska nie wiemy czy będzie lubił dzieci, czy będzie miał skłonności do dominacji, czy ma agresję lękową, czy boi się być sam w domu i pod nieobecność będzie robił demolki... Szczeniak to też nie jest czysta kartka (wbrew obiegowej opinii) bo bardzo dużo cech charakteru jest uwarunkowanych genetycznie. Po za tym wielkość szczeniaka w momencie kiedy będzie dorosły można ustalić tylko w przybliżeniu, znam szczenięta które miały drobne łapki a wyrosły na dość duże wyżłowate psy.
UsuńDlaczego chcesz odebrać ludziom szanse wybrania psa pod kątem swojego trybu życia, aktywności, warunków mieszkaniowych itd.? Hodowla to nie tylko selekcja pod kątem wyglądu ale także charakteru i cech użytkowych. Hodowle nie są odpowiedzialne za dużą liczbę zwierząt w schroniskach. Kazirodztwo? O czym ty mówisz, każdy pies rasowy ma rodowód i krzyżuje się tylko te które nie są spokrewnione z bardzo prostego powodu, krzyżówki osobników spokrewnionych powodują wady genetyczne np rożny kolor oczu, takie szczenięta są niehodowlane czyli mało wartościowe z punktu widzenia hodowcy.
Nie zgodzę się tez z tym ze nie robi się nic w celu walki z bezdomnością. W schronisku w Szczecinie sterylizuje się WSZYSTKIE suki i wiem że w wielu schroniskach w Polsce jest podobnie, druga kwestia - darmowe chipowanie.
Myślę, że w kwestii wybory psa 'do dzieci' lepiej jest jednak wziąć kilkuletniego psa ze schroniska po konsultacji z wolontariuszami i pracownikami, którzy psa znają. Można wtedy kilka razy z dziećmi przyjechać i zobaczyć jak się 'dogadują'. Ze szczeniakami jak piszesz - to też zagadka. Powiedzmy, że taki Kowalski chce rasowego Golden Retrievera bo czytał, że to spokojne psy. Niestety rasa była przez pewien czas tak popularna, że powstało wiele w zasadzie legalnych hodowli, które nie przykładały wagi do badań i ew. chorób przenoszonych genetycznie - szły na ilość. Jak ktoś się zna, omija szerokim łukiem taką hodowlę, a jak się nie zna pomyśli 'no, hodowla zarejestrowana w związku, to wszystko musi być ok'. Efekt było potem widać - Goldeny agresywne, Goldeny niezrównoważone psychicznie, Goldeny z tysiącami chorób, których można było uniknąć, cierpienie psów i konieczność uśpienia - jakie to jest okropne dla dzieci i całej rodziny! :(
UsuńJeśli więc chodzi o wybór psa dla rodziny z dzieckiem - wciąż popieram schroniska :)
Pozdrawiam
To że pies w schronisku wydaje się być potulny, miły i łagodny (bo zastraszony, zestresowany, zdominowany przez inne psy) to nie znaczy ze w domu gdy " dojdzie do siebie" będzie się zachowywał tak samo i odwrotne, czasem pies który w schronisku wykazuje agresje okazuje się być bardzo miłym towarzyszem i świetnym kompanem do zabaw z dziećmi. Sama jestem posiadaczką psa ze schroniska z łatką "agresywny" tyle że to była agresja na tle lękowym która ustała gdy pies znalazł się w normalnych warunkach. Schronisko to nie jest dla psa neutralne środowisko toteż ciężko określić jego charakter.
UsuńPodsumowując, dalej uważam że pies schroniskowy to niewiadoma. Trzeba mieć "nosa" żeby dobrze wybrać;) W przypadku kupna psa z hodowli ryzyko jest mniejsze.
Żadnej rasie nie życzę nadmiernej popularności bo działa to tylko na niekorzyść aczkolwiek przeważająca część agresywnych labradorów/ goldenów to psy bez papierów, rasopodone.
Przeraza mnie w Twoich opisach bardzo duża zbieżność z faszyzmem - nie zrozum mnie źle, ale pomyśl na spokojnie. Holocaust oraz rasa aryjska to coś, co przeraża wielu ludzi. Z drugiej strony mówimy o psach, które są ŻYWYMI STWORZENIAMI i próbujemy je pozamykać w pudełkach, kiedy są to osobne, indywidualne byty. Żaden pies, nieważne jakiego pochodzenia, nie jest czymś, co możemy zaplanować. Jest stworzeniem i głównie od jego wychowania i traktowania będzie zależeć jego faktyczny stosunek do ludzi/zwierząt, na czym najbardziej ludziom zależy. A to, czy będzie żywiołowy czy spokojny, lubił spacery czy wolał siedzieć w domu - to zależy od jego charakteru. Poczytaj o dziedziczniu cech ludzkich i odnieś to sobie do psów. To, co dziedziczymy to tak, jest jakiś zespół czynników, ale charakter warunkuje cała gama rzeczy, same geny byłyby zbyt proste i na podstawie genów nie przewidzimy zbyt wiele. I nie mówię to gołosłownie, mam wgląd w zwierzęta rasowe, widzę, co się dzieje. I widzę miny właścicieli, którzy oczekiwali czegoś innego niż dostali. Ale to nie jest zamówienie na tort, to jest żywe stworzenie.
UsuńCo do kazirodztwa - raczej mówię o genezie tworzenia wielu ras. Zapoczątkowanie wielu ras nieodłącznie wiąże się z kazirodztwem, dopiero w późniejszym czasie odstępuje się od tego. W początkowej jest nieuchronne, bo próbuje się związać jakieś geny, których obce psy jeszcze nie mają. Tutaj również proponuję poczytać o genetyce, nie tylko psiej ale ogólnej.
To temat kontrowersyjny, ale jeśli ktoś chce mieć psa jak z obrazka z wyśnionym charakterem - niech sobie kupi pluszaka albo zainstaluje Pou na telefonie - chociaz nie wiem czy ten nie wyda się zbyt absorbujący i marudny, dla kogoś nieprzygotowanego na psa.
Zawsze, gdy czytam o hodowlach, pseudohodowlach i schroniskach to robi mi się strasznie przykro. A dlaczego? Bo nieświadoma ja i moi rodzice już dobrych kilka lat temu kupiliśmy psa, westa, a właściwie suczkę, choć nie wiem czy mogę ją tak nazywać... To był czas po moim pobycie w szpitalu i różnych dolegliwościach, jeszcze wtedy nie myślałam nawet o wegetarianizmie/weganizmie. W sumie nie do końca pamiętam jak to było, ale moja mama bardzo chciała mnie uchronić od ponownego popadnięcia w chorobę, bała się, że znowu się załamię, nie chciała, żebym zostawała sama. Zresztą ja zawsze lubiłam psy. I tak koleżanka mamy miała westa, poczytałyśmy o tych psach i znaleźliśmy czy usłyszeliśmy, że obok mojego miasta urodziło się kilka westów. To był normalny dom, pieski biegały po domu, miały już 10 tygodni. Nie wiem czy to była pseudohodowla, może i tak. Nie wiem dlaczego tak impulsowo wybraliśmy Zuzię. Bardzo ją kocham, na dodatek ma już 6 lat i nie ma większych problemów zdrowotnych. Ale czasami żałuję, że tak zrobiliśmy, ale jak mówią, "mądry po szkodzie", choć nie wiem czy tu można mówić o szkodzie, bardziej o niewiedzy... Ale nie wyrzucę przecież psa, bo jest członkiem mojej rodziny i dlatego zawsze mi przykro jak czytam na ten temat. Czasami myślę, że może tak miało być i w pewnym sensie "uratowaliśmy" Zuzię, a czasami, że to tylko łudzenie się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lena
Nie ma co się załamywać po czasie, zwierzęta się już urodziły i potrzebowały domu jak wszystkie, jeśli nie Ty, to ktoś inny musiał się nimi zaopiekować :) Więc głowa do góry, niech Zuzia chowa się zdrowo. Ważne, że teraz wiesz i możesz doradzić znajomym przy wyborze miejsca, w którym mogą znaleźć psiaka :)
UsuńPoruszyłaś ważny temat, który dotyczy też rasowych kotów czy koni.
OdpowiedzUsuńTemat rzeka i faktycznie bardzo kontrowersyjny - dorzucę swoje trzy grosze jako, że kiedyś sporo udzielałam się w psich sportach;)
OdpowiedzUsuńJuż patrząc po zdjęciach, które wrzuciłaś widać, że hodowla to zło. Może precyzyjniej - hodowla psów z ukierunkowaniem na WYGLĄD to już nie tylko zło ale i skrajny debilizm i kompleksy właścicieli. Wydawałoby się to oczywiste, ale nie - kilka miesięcy temu w 'Moim Psie' pojawił się wywiad z jakimś mądrym panem (wybaczcie, zapomniałam nazwiska) na temat hodowli owczarków australijskich, psów inteligentnych i KIEDYŚ hodowanych do pracy - czyli cechami porządanymi były zdrowie i charakter. Otóż ten cudowny pan wyrażał swoją opinię o tym jak głupi i bezmyślni są ludzie dobierający osobniki do hodowli psów do pracy/sportu (czyli znów: charakter i zdrowie). Dlaczego? Bo cierpi na tym WYGLĄD przedstawicieli rasy! No błagam... Wystarczy porównać pracującego Border Collie czy Australijczyka z wystawowym: zwinny, inteligenty, lotny pies ze 'świrem' w oczach vs. przymulony, nastroszony długim włosiem pies o klockowatej budowie (bo 'kątowanie' jest najważniejsze). Zawsze się zastanawiam czemu to nie jest zabronione? Czemu robimy to zwierzętom, hodując kaleki? Bo 'rodzina by chciała Bordera, ale my chcemy takiego spokojniejszego, bo mamy dzieci' - to weźcie spokojnego psiaka ze schroniska i tyle. No ale co sąsiedzi powiedzą na kundla -_-
A tak w kwestii mojej opinii - oczywiście trudno jest sądzić, że hodowle nagle znikną i myślę, że nie do końca powinny - hodowanie psów pracujących do pomocy niewidomym czy pracy w lawinach czy gruzowiskach jest wg mnie - ok bo znów - w tej hodowli nie chodzi o wygląd. Zdrowy pies rasy pracującej jest w siódmym niebie gdy pracuje z człowiekiem (wbrew opinii niektórych, że 'te pieski się męczą' - nie, pies nie lubi leżeć cały dzień na kanapie i odpoczywać - a jeśli tak robi to znaczy, że ma depresję, a nie 'on jest takim słodkim kanapowcem' ). Tak czy tak, pozostaje mieć nadzieję, że może kiedyś wspaniała kategoria imprez o nazwie 'wystawy psów' zostanie zabroniona (ew. wystawiać będzie można świadectwa o zdrowiu ;), ztetryczałe związki kynologiczne się przebudzą i wezmą za zachęcanie ludzi do adopcji a nie kupowania rasowych piesków (no ale przecież za rejestracje rasowego psiaka się płaci związkowi, a związek to lubi...)
Ufff, rozwinęłam się i mogłabym tak jeszcze długo o dyskryminacji kundelków i nastroszonych dziuń robiących psomfryzury za pomocą lokówki, ale chyba wystarczy ;)))
pozdrawiam!
Zgadzam się w pełnej rozciągłości i pięknie wyczerpałaś temat w tym komentarzu - dziękuję! Na pierwszym miejscu powinno się właśnie patrzeć na zdrowie psa, jego wygląd to kwestia naprawdę dalszego planu, bo ludzie tworzą kaleki. Mam nadzieje, że kiedyś wystawy psów przejdą do lamusa, ale próżność ludzka wciąż będzie istnieć - a to główny problem i machina, która napędza to wszystko.
UsuńPozdrawiając Ciebie z Królestwa Syneloi życzę nam cierpliwości w rozwijaniu naszej przyjaźni przez najblizsze tysiąc lat.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Sama mam trzy psy - wszystkie bidy schroniskowe lub uratowane przed niechybną śmiercią (najmłodszą chciano utopić w wieku 4 tygodni) - no dobrze jeden jest tak totalnie mój, dwie pozostałe są sukami mojej siostry, co nie zmienia faktu, że poczuwam się za nie do odpowiedzialności. 3 psy i wszystkie wykastrowane.
OdpowiedzUsuńI choć marzy mi się pies użytkowy (samiec owczarka belgijskiego lub owczarka niemieckiego z lini sportowej) to pewnie kolejny pies też będzie bidą za uszy wyciągniętą z jakiegoś schronu, albo sam się przypałęta do mnie. Ale gdybym mogła sobie wybrać psa, bo jak narazie to wszystkie wybrały mnie, to szukałabym tak długo hodowli aż w końcu znalazłabym odpowiedniego ONa z normalnym kątowaniem, a nie kalekę, która niemalże ciągnie tyłek po ziemi.
Eh. Zezłościłam się, wybacz.
Pozdrawiam.
Ja prędzej chyba bym poszukała czy tego psiaka nie ma w schronisku ;) Wbrew pozorom tam jest niezła plejada "rasowców", więc pewnie też tam powędrują me kroki, gdy zdecyduję się aby do mej zgrai dołączył duży pies :)
UsuńPozdrawiam! :)
Sama miałam przez 11 lat psiaka ze schroniska, kochałam całym sercem. Teraz wiem, że kolejny piska będzie albo ze schroniska/adopcji, albo własnie z hodowli rodowodowej. Nie twierdzę, że 'rasowce' są lepsze. Ale kiedy ktoś marzy o konkretnej rasie nie dla wyglądu, ale cech charakteru przez nią wykazywanych to taki psiak po niewiadomych rodzicach może nie spełniać jego oczekiwania. Jestem osobą aktywną a jeśli trafiłabym na psa kanapwoca to nie wykorzystalibyśmy w pełni naszych możliwości spędzania wolnego czasu. Owszem z adopcji łatwiej, bo tam już w jakimś stopniu znany jest charakter psa. Ale jednak wychowanie szczeniaka od zera "pod siebie" bardzo mi odpowiada. Moim marzeniem jest owczarek belgijski, którego będę szukać najpierw z adopcji. Jeśli nie owczarek to wtedy inny wielorasowiec :) Natomiast zupełnie zgadzam się z tym, że kiedyś psy bardziej zdrowo wyglądały, szczególnie widać to po tych biednych owczarkach...
OdpowiedzUsuńTylko, że owczarej belgijski również może okazać się pragnącym spokoju kanapowcem. A brak aktywności psa ze schroniska może wynikać z wielu czynników, np. ukrytej dolegliwości jak ból zębów czy nawet pchły(!)
UsuńPrawdopodobnie napiszę o tym osobnego posta, bo widzę, że wielu ludzi ma mylne myślenie o psim charakterze. Tak jak nie zrobimy sobie dziecka na wymiar, tak i nie zrobimy psa. Pies z hodowli jest dla nas czystą kartką, tak samo jak pies wielorasowy. To jego życie, zdrowie, doświadczenia go ugruntują, nie geny.
Odniosę się do opisu bulteriera, bo na tym się znam. Oczywiście wiesz, że to dawne bulteriery cierpiały głównie na głuchotę, prawda? Dlaczego tak było? Może dlatego, że jedyną wtedy uznaną maścią była biała (a lak wiadomo ta maść jest często sprzężona z tego typu problemami, nawet u mieszańców), może dlatego, że nie było badań, dzięki którym dziś eliminuje się z hodowli psy słyszące jednostronnie? Może dlatego, że Patsy Ann była głucha i przekazała to swoim potomkom? Jednak jeśli chodzi o głuchotę to od tamtych czasów bardzo się poprawiło a nie pogorszyło. Co do chorób skórnych, te problemy dotyczą wszystkich psów o białej maści, również nierasowych, a ich natężenie zależy od konkretnego psa, nie od rasy. Kształt głowy bulteriera w niczym mu nie przeszkadza, nie jest to krótki pyszczek z problemami układu oddechowego, więc dla zdrowia samego psa nie ma znaczenia czy ma bardziej wypukłą czy wklęsłą głowę. No i jeszcze jedna sprawa, jakby nie patrzeć bulterier też jest mieszanką kilku ras, w tym buldoga, białego teriera, dalmatyńczyka i whippeta (a po śmierci twórcy rasy, jeszcze kilku innych ras), więc idąc tokiem rozumowania, że mieszańce są silniejsze, zdrowsze, to powinno się go umieścić na szczycie najzdrowszych ras...
OdpowiedzUsuńKażdy pies choruje, niezależnie od rasy czy jej braku. Miałam mieszańca ze schroniska, którego wiecznie coś dopadało i odszedł w wieku 10 lat, kiedy mógł jeszcze spokojnie żyć, gdyby nie kolejny z rzędu nowotwór. Moim zdaniem, łatwiej jest jednak z psami rasowymi, ponieważ dane rasy mają dane predyspozycje do konkretnych chorób i możesz już od szczeniaka monitorować czy coś się dzieje i w razie czego zareagować zanim pojawi się choroba, podczas gdy predyspozycje do chorób u mieszańca nie są znane, a prawda jest taka, że on też dziedziczy po rodzicach różnego rodzaju problemy zdrowotne, tyle, że o tym nie wiedząc właściciel jest zaskoczony chorobą swojego psa (jak nagle się okazuje, że za dużo białka podawał i pieskowi siadły nerki i jest już za późno żeby ratować). Poza tym jest jeszcze jedna kwestia, dobry hodowca dba o przyszły miot, o dobór rodziców, o szczepienia itp, podczas gdy mieszańce często są ze skojarzeń kazirodczych (jak po wsi lata cały czas ten sam piesek - kasanowa, to po 8 miesiącach takiego latania robi szczeniaki swoim córkom a po polejnych8 wnuczkom i tak dalej), często z wycieńczonej suki, nie szczepione i chore. Taki start w życiu nie zapowiada zrównoważonego i zdrowego psa.
Oczywiście popieram branie psów ze schronisk, sama miałam psa ze schronu i drugiego z ulicy. Obecnie jeden z moich psów (o tak ten zły zdeformowany bulterier) jest z adopcji. Problem polega tylko na nieuczciwości części hodowców. Więc albo można wziąć psa z ulicy/schronu/fundacji ratując mu życie ale godząc się na to, że może być bardzo problemowy albo z DOBREJ hodowli.
wiesz, problem w tym, że pewne gwarancje to ja mogę mieć na sprzęt kuchenny, nie dla psa, którego świadomie adoptuję i pragnę dać mu dobre życie. dobry opiekun powinien monitorować zdrowie psa odkąd go ma, wówczas niewiele go zaskoczy - a jeżeli zaskoczy, to powinno się dbać o niego. jak o członka rodziny. mamy wyrzucić z domu chorą babcię, bo ma kiepski rodowód, genetycznie obciążania rakiem, tarczycą i chorobą stawów?
Usuńco zatem z milionami tych, jakże to określiłaś pogardliwie, psów wiejskich, kasanow, za które to odopowiadają ludzie, nie psy.
nie mam pojęcia jak można popierać hodowle, kiedy z tych hodowli potem psy lądują w schroniskach. poraża mnie takie myślenie interesowne - znam cechy, znam choroby. nic nie znasz. pies to pies, kot to kot, pracując z wieloma wiem, że to tylko czcze i naiwne prośby, że pies będzie jak z obrazka. a potem ludzie nie radzą sobie, bo myślą, że z psem nie trzeba pracować, karmić go można resztkami ze stołu, zaś jak nasika to wystarczy kopnąć i po sprawie.
zresztą no szkoda moich nerwów w te święta. bo wiem, że ludzie tak broniący rasowych hodowli, nigdy nie widzieli od kuchni piekła schronisk. nigdy nie byli wzywani do wyrzucanych w pole/szamba/rzeki zwierząt. nigdy nie widzieli tego, co się dzieje z psami, które przez psy rodowodowe nigdy nie będą miały szansy na adopcję. i też nie wiedzą, co się często z psami rodowodowymi po adopcji dzieje.
ale do tego trzeba wyobraźni. a jeżeli ktoś potrzebuje szczegółowych wytycznych, co do tego jak powinny wyglądać psie jądra, to skąd u niego wyobraźnia.
Na prawdę uważasz, że w schroniskach powinny być psy? Moim zdaniem KAŻDY pies zasługuje na to, żeby był zaplanowany. Nie powinno się rozmnażać psów za przeproszeniem byle jak. Psy w schroniskach lądują nie z dobrych hodowli a ze wsi i ulicy.
UsuńDlatego uważam, że psy nie powinny się rodzić w brudzie i pod mostem. Wiem, że się tak dzieje i że takie psy trzeba ratować (tak ja zła właścicielka rasowego psa pomagam też w schronisku).
Co do przewidywania, ten kto potrafi czytać rodowody, będzie też potrafił przewidzieć jakie predyspozycje będzie miał jego szczeniak (wszak genetyka to nauka a nie czarna magia).
Czy na prawdę uważasz, że psy powinny rodzić się na ulicy?
Bo tyle z Twojej wypowiedzi wynika. Moim zdaniem, jak już pisałam, KAŻDY pies powinien być zaplanowany jeszcze zanim przyjdzie na ten świat i nie ma to nic wspólnego z "gardzeniem" mieszańcami, tylko z tym, że dopuszczanie do tego że psy rozmnażają się bez kontroli na wsiach i w złych warunkach tworzy właśnie kolejne mioty nieszczęśliwych psów zasilających schroniska.
ps. Jeszcze jedna sprawa, pokaż mi konkretne rasowe (czyli z rodowodem ZKwP) psy siedzące w schronisku.
Takich psów jest niewiele, bo można dotrzeć do ich hodowcy a od hodowcy do właścicieli. 99% psów w schronach to psy których nikt nie planował... niestety.
Jeśli ludzie popierali by tylko dobre hodowle i nie rozmnażali psów na potęgę to w ciągu 15 lat schrony opustoszały by, bo nie było by niechcianych psów.
jeżeli tyle zrozumiałaś z mojej wypowiedzi, to ok. zgadzamy się więc - psy powinny być planowane, ale zanim zaplanujesz sobie poród psa - to co zrobić z milionami obecnych psów? zagazować, jak w ukrainie? jeżeli widzisz wyjście w hodowlach rasowych, no to cóż mogę zrobić - nie wiem jak płodzenie kolejnych psów ograniczy psy obecne. dodatkowo dla mnie hodowle kojarzą się z hitlerem, nic nie zrobię. brzydzę się selekcją rasową, nic na to nie poradzę.
Usuńdodatkowo polecam wakacje w czarnogórze, by zobaczyć co ludzie zrobili zwierzętom.
póki co - wesołych świąt, jestem zbyt przejedzona, ażeby się kłócić.
Nie chodzi o pozbycie się obecnych psów, tylko o nie rozmnażanie ich. Może masz mało do czynienia z hodowlami z prawdziwego zdarzenia. Jednak nie rozmnażanie psów wcale, doprowadziło by do tego, że w końcu nie było by żadnego psa. Z kolei rozmnażanie chorych psów (takich, które niosą ze sobą choroby genetyczne, co można również wywnioskować mając w ręce rodowód szczeniaka i wiedząc cokolwiek o danej rasie) też nie jest w porządku. Dlatego jedynym wyjściem są hodowle gdzie dobiera się rodziców, gdzie szczeniaka nie dostaniesz ot tak a czasem danej osobie wcale nie sprzedadzą (znam kilka takich hodowli, gdzie nie dostaniesz psa bo masz pieniądze, a szczeniaki są rzadkością i często musisz kilka lat czekać na "swojego" zanim przyjdzie na świat).
UsuńOczywiście uważam, że trzeba pomagać psom, które nie trafiły dobrze, sama pomagam jak mogę, jeden z moich psów jest z adopcji i rozumiem, że czasem człowieka przerasta ilość tych psów i to, że ludzie tak łatwo się ich pozbywają, jednak zwalanie winy na porządnych hodowców nic nie zmieni.
Moim zdaniem pomogło by gdyby psy ogólnie były trudniej dostępne, jeśli trzeba by było więcej zachodu żeby mieć psa, to osoby, które biorą sobie pieska na prezent i po jakimś czasie się go pozbywają, nie brały by go, wiec inne osoby nie rozmnożyły by suczki bo bały by się, że zostaną ze szczeniakami. Co z kolei spowodowałoby, że tylko na prawdę wyczekane mioty przychodziły by na świat.
Jednak każdy kij ma wda końce. Obecnie przebywającym w schroniskach psom też trudniej było by znaleźć domy (chociaż czy warto wydawać psa do domu, któremu nie chce się nic od siebie dać żeby psa przygarnąć?).
Również życzę Wesołych Świąt.
mamy wspólne podejscie do wielu spraw, a w kilku kwestiach źle mnie zrozumiałaś. nie uważam, że schroniska są winą hodowli, po prostu ja, personalnie, nie lubię hodowli. uważam, że programowanie zwierząt jest nieetyczne i nie podoba mi się ta instytucja. wymarcie psów póki co jest raczej niemożliwe, tak samo jak zamknięcie hodowli, więc mówienie o jednym i drugim raczej mija się z celem. Fajnie by było, gdyby w przyszłości zwierzęta byłyby kontrolowane, gdyby o psa było tak ciężko, jak jest w innych krajach. W Polsce wciąż jest lepiej pod tym względem niż na Bałkanach czy w Azji, o czym niestety się przekonałam, ale gorzej niż w chociażby w Niemczech. Tekst nie jest o pomyśle na rozwiązanie problemu bezdomności psów, a po prostu o tym, że dla mnie dobór genetyczny jest przerażający. Szczególnie, że wielu ludzi decyduje się na hodowlanego zwierzaka, aby podkreślić swój status społeczny. Nieraz widziałam rasowe zwierzaki na ładnych posesjach. Właściciel z dumą mówi jaka to rasa. Jednakże zwierzak jest ewidentnie zaniedbany, brudny i tylko właściciel jeszcze dodaje mu "powagi" rodowodu, bo sam zwierzak powinien być wykąpany i nakarmiony. To oczywiście nie reguła, ale nie da się powiedzieć, że rzadkością jest wybór zwierzaka pokierowany czymś więcej niż tymczasową modą (obecnie mopsy - bardzo chodliwa rasa, każdy chce puga) i jakąś estetyczną paranoją. W tym wszystkim zanika fakt, że zwierzak to nie tylko dodatek do kanapy, a żyjąca istota. WIęc jak mówisz - zwierzęta często są prezentami, a po jakimś czasie przestają być słodkie. Jest pełno organizacji, które pomagają jednej rasie psów/kotów, które pochodzą od znudzonych właścicieli. Uwierz, rasowe psy coraz częściej (jak mają szczęscie) pojawiają się w schroniskach. W gorszych przypadkach, szybko wychwytują je pseudohodowcy. No ale to długa pogawędka bez jednoznacznego rozwiązani.
OdpowiedzUsuńPodsumowując, nie uważam, że bezdomność psów i kotów jest winą hodowli. Po prostu, jako człowiek, subiektywnie - nie lubię instytucji rozmnażania zwierząt pod kątem rasowym. Uważam, że to przedmiotowe traktowanie zwierząt, w dodatku obrzydza mnie samo to przymuszanie zwierząt do stosunku - no po prostu, to nie jest dla mnie ok. Pseudohodowle bojkotuje całkowicie, a zwykłe, czy też te 'dobre' hodowle - po prostu ich nie lubię i nie uważam, że przez to jestem złym człowiekiem. Życie uczy mnie, że gdy tylko pomyślę nad opieką nad kolejnym zwierzakiem, to znajdę jakiegoś pod domem, potrąconego na ulicy czy zagłodzonego w zaułku. Takie przyjaźnie same się przytrafiają dla kogoś nieobojętnego, z uważnym okiem. Być może dlatego mam obecnie 3 koty i 8 psów. Nie planuję kolejnych, ale znając życie - nie ode mnie zależy to, jaki zwierzak stanie na mojej drodze.
Także tego, wesołych ;)
Salon www.bote.pl ma bardzo bogatą ofertę. Warto sprawdzić!
OdpowiedzUsuń