Marzec
to okazja, aby przypomnieć po raz kolejny o sterylizacji. Nie będę Was
namawiać, ukazywać plusy i minusy, przekonywać. STERYLIZACJA TO KONIECZNOŚĆ.
Dlaczego?
Ten
prosty schemat ukazuje z jaką łatwością zapełniamy schroniska. Cieszymy się z
małych szczeniaków bądź kociąt, radość ustaje gdy ich mama nie dba już o ich
higienę i pokarm. Zaczynają wydalać, gryźć, chcą jeść – a to zbyt trudne. Więc
je oddajemy. Rodzinie, znajomym, obcym, schroniskom czy rzece w reklamówce.
Ludzie oddają bądź zabijają zwierzęta. Jeśli oddają – często bez żadnej umowy
adopcyjnej, bez kontroli domu, gdzie zwierzę powinno znaleźć dom na kolejne 10-20 lat. Bo zwierzę nie jest na rok, jak jest słodkie. Nawet nie na 5, kiedy
już dorasta i się statkuje. Zwierzę jest też wtedy, gdy jest chore, niedołężne
i potrzebuje pieniędzy, leków, opieki. Zwierzę to nie świąteczny prezent czy
fanaberia. To towarzysz, którego oswajamy, dajemy mu dom i opiekę, tworzymy go
zupełnie zależnego od nas. 100% odpowiedzialności spoczywa na opiekunie.
I ta
odpowiedzialność wymaga, aby zatrzymywać błędne koło rozrodu. Nie kupować, nie
rozmnażać. To nie jest natura, nie jest odkąd zwierzęta nie mają własnej,
dzikiej przestrzeni – a przestrzeń miejska to nie jest przestrzeń, do której te
mogą się zaadaptować. Jeśli bierzesz odpowiedzialność za jedno stworzenie, to
nie rozmnażasz kolejnych w imię zarobku, przypadku czy oszczędności. Dlatego
wejdź teraz na AKCJA STERYLIZACJA. Dowiedz się o cenach sterylizacji. Dowiedz
się o dopłatach w Twoim mieście do tego zabiegu, jeśli Twoje fundusze nie
pozwalają Ci na sterylizacje (a jeśli nie możesz obniżyć kosztów leczenia –
zaoszczędź na nią, to nie są duże kwoty, a na Tobie ciąży odpowiedzialność,
żeby ten zabieg wykonać).
Nie pozwól zwierzętom umierać w wyniku utopienia czy zaniedbania, przejechania przez
samochód czy otrucia przez mieszkańców bloku. Te wszystkie sytuacje biorą się z
ludzkiego okrucieństwa oraz nadpopulacji zwierząt, której winny jest człowiek.
Gwoli
uspokojenia – to nie są inwazyjne zabiegi. U samców ograniczają się do naprawdę
niedużej ingerencji, nacięcie wymaga jedynie kilku szwów. Przy samicach otwierana jest jama brzuszna, ale zarówno w
przypadku psów jak i kotów – powrót do pełnej sprawności jest bardzo krótki.
Nie ma powodu do obaw, gdyż poza aspektem obowiązku moralnego, sterylizacja
wpływa pozytywnie na stan zdrowia naszych zwierząt.
Dla
nieprzekonanych – poniższy cytat:
Bardzo słuszny post, jestem tego samego zdania, niedawno sterylizowałyśmy z siostrą kocurka - na prawdę dla zwierzaka to nic strasznego i błyskawicznie dochodzi do siebie. Jeśli komuś zależy na dobru zwierząt, zdaje sobie z tego sprawę.
OdpowiedzUsuńDużo głasków dla kocurka! :)
Usuńmam 15 letniego wystylizowanego kocurka, gdy pomyślę ile kotek mógłby w czasie swojego beztroskiego życia zapłodnić ....bo o sterylizacji powinni pamiętać nie tylko właściciele kotków płci żeńskiej.
OdpowiedzUsuńTo co mówisz jest jak najbardziej prawdziwe - często ludzie sterylizują jedynie samice aby nie mieć problemu z młodymi, totalnie olewając kwestię kocurów, które dodatkowo wypuszczają na zewnątrz.
UsuńTAK TAK TAK, cieszę się, że jest to promowane, bo ludzie naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, jakie konsekwencja mają ich działania.
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że lubię ten plakat z kotami utopionymi itp. Jest bardzo obrazowy i myślę, że ma szansę przemówić niektórym do rozumu.
Jeszcze warto wypromować fakt, że opinia iż suka musi mieć miot przed sterylizacją jest absolutnym mitem i to dość idiotycznym, bo wciąż widzę, że ludzie ślepo w to wierzą...
Naprawdę niektórzy w to wierzą?! Cóż, głupota ludzka granic nie zna, toż to wiadome od dawna, a i tak się człowiek dziwi.
UsuńTe rysunki są obrazowe, niemniej nie przekonują wszystkich. A szkoda.
Mam dwa kocury, oba są wykastrowane, mimo że nie raz słyszałam głosy ' ale po co to przecież KOCURY'.
OdpowiedzUsuńWarto uświadamiać, dlaczego i kocury trzeba wykastrować :) Mimo, że czasami to jak grochem o ścianę, to ludziom da się wiele rzeczy z czasem wytłumaczyć ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJestem na wecie, sterylizowałam ostatnio swoją suczkę i szczerze mówiąc nie wiem czy zdecydowałabym się na to po raz drugi. 10 dni po zabiegu było koszmarem dla mnie, dla niej i dla całej rodziny przy okazji ( Mój pies od szczeniaka boi się lecznic, robimy wiele żeby jej pomóc ale sterylizacja to pogłębiła. Źle znosiła ubranko i to że nie mogła skakać. Denerwowała się też przy znoszeniu ją na spacer. Widok butelki wody utlenionej w ręku powodował masakryczną histerię. Przez prawie dwa tygodnie chowała się po kątach i na spacer trzeba było ją po prostu wynosić na siłę. Po zdjęciu szwów powoli dochodziła do siebie - mówię o stanie psychicznym. Teraz jest już okej ale wspomnienia z tamtego okresu są straszne) . Zdaję sobie sprawę z ilości niechcianych zwierząt, oraz wskazaniach medycznych i chyba tylko to ostatnie mnie przekonało - w końcu chcę żeby żyła jak najdłużej i nie wybaczylabym sobie gdybyśmy w przyszłości musieli zmagać się z ropomaciczem albo nowotworem. Piszę w sumie po to, żebyście zdawały sobie sprawę że nie w każdym przypadku rekonwalescencja przechodzi miło i spokojnie a to też trzeba brać pod uwagę.
OdpowiedzUsuńTo operacja w pełnej narkozie, to oczywiste, że może zdarzyć się różnie. Docelowo mówimy jednak o rutynowym zabiegu - komplikacje mogą zależeć od zwierzęcia i jego stanu zdrowia, ale również od kompetencji weterynarzy, a czasem od przypadku. Ja z kolei raz wiozłam suczkę na operację "być albo nie być" z zaawansowanym ropomaciczem . Dopiero któraś lecznica zaproponowała operację, a nie uśpienie. Nie byłam pewna czy zobaczę psinę jeszcze żywą jak ją tam zostawiłam. Minęło jakieś 7 lat, teraz to najbardziej roszczekana starucha jaką znam ;) Zabieg przetrwała wzorowo i doszła do siebie w mig, a była już wtedy wiekowym psem. Także wiadomo, co pies to inna historia. Warto przemyśleć czy zawsze akurat sterylizacja z trudnym psem jest potrzebna - jeśli nie ma kontaktu z innymi psami, dużo przebywa w domu - można psa dopilnować. Jednak właśnie jak poruszasz - pies był zdrowy, jeśli się rozchoruje z powodu ropomacicza, nowotworów - to dla niego dopiero byłby stres, który mógłby również zaważyć na stanie zdrowia w wypadku choroby. Dużo zdrowia psince, oby było jej tylko lepiej. Sugeruję też poszukania jakiegoś lepszego weterynarza w okolicy, może znającego się na psim behawioryzmie - taki lekarz naprawdę jest na wagę złota, może zaproponować wizyty domowe albo na świeżym powietrzu, by nie stresować psa. Potrafi też doradzić jak poprawić nadmierną nerwowość. O zwierzęcej psychice będę pewnie niedługo pisać, bo to bardzo ciekawy temat i można nad tym pracować również poprzez "aromaterapię". U kotów jest Feliway, psy również mają podobne wkłady do kontaktu bądź obroże :) Pozdrawiam!
UsuńA potem ludzie się dziwią, że tyle kotów. Kotka może mieć kilka miotów w swoim życiu, a nawet kilkanaście. To nie ich wina, że się rozmnażają. To ludzie powinni mieć trochę pomyślunku i wyobraźni to może będzie rodziło się mniej nieszczęśliwych stworzeń.
OdpowiedzUsuń