Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bruksela. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bruksela. Pokaż wszystkie posty

25 czerwca 2013

Czy w Europie kosmetyki wciąż testuje się na zwierzętach? - czyli co się faktycznie stało 11 marca 2013r.

                Zabranie głosu w sprawie słynnego na całą Europę „banu” testowania kosmetyków na zwierzętach, było dla mnie bardzo istotne. Od 11 marca 2013r., zasypała media fala informacji reklam The Body Shop (marka należąca do koncernu L’Oreal, testującego na zwierzętach, należąca do jeszcze większego koncernu Nestlé, który zasłynął ze swoich kontrowersyjnych ruchów marketingowych – czyt. BojkotNestlé), który chwalił się wszem i wobec jak to w zasadzie on sam z jakąś tam pomocą organizacji Cruelty-Free International doprowadził do uwolnienia zwierząt z klatek laboratoryjnych.
Oficjalne złożenie podpisów w ręce Ivette Tarridy.
Zgadujcie gdzie jest Publiczna Pralnia :)
                Przyznam szczerze –plułam ze złości za każdym razem, jak to widziałam. A widziałam wszędzie, na portalach informacyjnych, na witrynach The Body Shop w galeriach handlowych, ale przede wszystkim – na blogach.

                Publiczna-Pralnia to nie typowy bloger/blogerka, szczególnie „urodowa”, jednakże, aby dotrzeć do szerokiego grona odbiorców zainteresowanych produktami kosmetycznymi – projekt Pralnia wszedł w blogsferę urodową. Dzięki temu faktycznie jesteśmy na bieżąco z tym, co u blogerek w trawie piszczy, wiemy jaka wcierka do włosów jest kultowa, a jaka marka kosmetyczna jest już passé. Wiele blogerów zaczęło do nas również pisać, dowiadywać się na temat wiwisekcji i kibicować Pralni, co nas ogromnie cieszyło. Byli oczywiście również blogerzy zainteresowane tylko nową notką, w której prezentowaliśmy ciekawy produkt kosmetyczny firmy, która nie testuje na zwierzętach – z czego zainteresowane były głównie kosmetykiem, zaś wiwisekcją się nie interesując bez względu na wszystko – czasem to bolało, ale można było do tego przywyknąć.
              Jednakże problem rozpoczął się w momencie gdy wiele blogerów, jak w owczym pędzie, prześcigało się z doniesieniem o banie. Informacje często były bardzo pobieżne, ograniczało się raczej do stwierdzenia: „hura! Nie ma ŻADNYCH testowanych kosmetyków na zwierzętach! Dzięki ci, The Body Shop!” – a wtedy to już plułam żółcią.
 
                Rozumiem oczywiście fakt, na czym większość blogów polega – na szybkim udostępnianiu łatwo przyswajalnej informacji. Przez co mamy sporo miejsca na to, że rozprzestrzeniamy informację po prostu błędną, ale to Internet – mało kto tym się przejmuje, chłoniemy tak wiele informacji, na ile pozwalamy sobie pochłonąć, więc większość osób po prostu ucieszyła się (chyba) na tę wiadomość i przeszła do porządku dziennego.
                Fakty zaś są takie, że zakaz obejmuje Unie Europejską, koncerny międzynarodowe wciąż testują, nie, L’Oreal czy Unilever nie zaczęły nagle kochać zwierząt, firmy mogą to ominąć, respektować prawa zwierząt zaś muszą państwa, złe, że Unia znowu im coś karze. Poza tym legalnie można wnieść do Komisji Europejskiej o odstępstwo od zakazu. Oczywiście jest lepiej, prawo mocno ogranicza mniejsze, europejskie firmy, jednak do CAŁKOWITEGO zamknięcia tego procederu, niestety, nie doszło. Po fakty zapraszam na komentarz do rozporządzenia, jaki jest zamieszczony na stronie NoTest - KLIK.
                A przede wszystkim – za tym wszystkim nie stoi The Body Shop. I jest to dla mnie trudny temat, ponieważ kampania reklamowa The Body Shop to istota ich współpracy z brytyjską organizacją BUAV i stworzenia wspólnie Cruelty-Free International. Dlaczego jest to dla mnie temat ciężki? Gdyż Pralnia, jak część z Was wie, uczestniczyła w październikowym spotkaniu ECEAE w imieniu fundacji Viva!, która jest członkiem ECEAE(European Coalition to End Animal Experiments). Spotkanie odbyło się w Brukseli, gdzie doszło również do spotkań z europosłami w Parlamencie Europejskim. "Po godzinach" zaś, między członkami dochodziło do dyskusji w temacie kontrowersyjnej kwestii The Body Shop, gdzie część członków opowiadała się przeciwko tej firmie, część zaś mówiła o korzyściach płynących z takiej współpracy. Pomijając to, pragnę przypomnieć z czego wynika data 11 marca 2013r. – nie, nie z tego, że The Body Shop zatrudnił do kampanii ładną modelkę i zbierał od ludzi dane osobowe w swoich sklepach do rzekomej petycji. Ta data wynika z Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 30 listopada 2009 dotyczącego produktów kosmetycznych. Tam zmieniono deadline wprowadzenia zakazu z 11 marca 2009r. na 11 marca 2013r. Tylko tyle i aż tyle, cała reszta była oczywiście zaś wspierana przez ECEAE i wskazywaniu metod alternatywnych, które w tym okresie przejściowym miałyby całkowicie zastąpić testowanie. Przez ten okres organizacje pro-zwierzęce w Europie musiały chronić Rozporządzenie od nacisków na Komisję Europejską, która chciała utrzymać w drodze wyjątku trzy rodzaje badań, dla których rzekomo brakowało alternatyw. Stąd też odwaliliśmy wszyscy kawał dobrej roboty. Koalicja, która zrzesza europejskie organizacje pro-zwierzęce, jest świetną inicjatywą, szkoda tylko, że w to wszystko zamieszano sporą porcję polityki. Przez co temat ważny, bo zakaz jest niepodważalnym sukcesem jeśli idzie o poprawienie losu zwierząt, został stłamszony przez autoerotyzm i narcyzm firmy robiącej masła do ciała. Dla mnie to spore trywializowanie, na które ważne, międzynarodowe organizacje przyzwoliły i co Publiczna Pralnia pozwoliła sobie skomentować.



Jakie jest Wasze zdanie o banie oraz o tym w jaki sposób został on podany do wiadomości publicznej?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...