Witam Wszystkich (już ponad 100 obserwujących!) po dłuższej przerwie. Uwierzcie, że z powodu tego mrozu, naprawdę brakowało mi ciągle weny jak i pomysłu, w jaką stronę ten blog ma ewoluować – gdyż nie jest moim celem, aby był to kolejny blog kosmetyczny, wręcz przeciwnie. Ale o tym kiedy indziej.
Wróciłam zainspirowana faktem, że do zabawy w „tagi” zaprosiła mnie Linusiaczek. Nie przypuszczałam, że będę tutaj realizować tego typu rzeczy, niemniej jednak nieco zmodyfikowany pasuje jak ulał do tematyki Publicznej Pralni. Więc do dzieła.
ZASADY:
- napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady TAG'u
- zamieść baner TAG'u i wymień 5 rzeczy z działu kosmetyki ( akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są Ci całkowicie zbędne bo:
- maja tańsze odpowiedniki
-są przereklamowane
- amatorkom są niepotrzebne
- bo to sposób na niepotrzebne wydatki...
...i krótko wyjaśnij swój wybór
- zaproś do zabawy 5 lub więcej innych blogerek
1. Meteoryty Guerlain, Mascary Lancome oraz inne „hity” YSL, Givenchy i innych testujących firm kosmetycznych.
Ogólnie w tym podpunkcie chyba najlepiej byłoby wymienić całą drogą (jak i tańszą), zbędną (według mnie) kolorówkę testowaną na zwierzętach, która jest lansowana jako cud nad cudy. Osobiście przyszło mi spróbować trochę tych „cudów” i szczerze powiedziawszy – byłam daleka od zachwytów, często nawet bliska zawodu. Meteoryty, niezależnie od wersji to najzwyczajniejsze, napakowane chemią, konserwantami i nierzadko toną brokatu – chłamy za naprawdę spore pieniądze. Z droższych pudrów tylko Make-Up For Ever(firma niepewna, co do testowania na zwierzętach) zasługuje na uwagę – gdyż w prostocie siła – puder składa się bowiem tylko z krzemionki, którą w Internecie można kupić za około 20zł, ale ładne opakowanie MUFE sprawia, że przepłacamy kilkukrotnie. To samo z bardzo popularnymi mascarami Lancome, pewnego dnia postanowiłam je przetestować i byłam bliska płaczu, jak zobaczyłam jak z moich rzęs zrobiły się paskudne, nienaturalne i odrzucające owady. Również tańsze firmy ze swoimi hitami sprawiają, że się nimi brzydzę.
Poza tym, jeśli chodzi o kolorówkę, byłabym w stanie naprawdę zrezygnować z ogromnej części, rynek jest zawalony świetnej jakości kosmetykami, które są nietestowane na zwierzętach, stąd bez bólu odrzucam każdą firmę, która lansuje luksus pod pokrywą kompletnej znieczulicy i żeruje na ludzkich, najniższych, snobistycznych instynktach.
Także zachęcam do zdrowego rozsądku, firmy w złotych opakowaniach wcale nie sprzedają nam szyku i elegancji, dzięki pięknym pudełkom i wielkim logo nie staniemy się ikoną stylu. Za to staniemy się dobrymi ludźmi, jeśli wybierzemy firmę, która na zwierzętach nie ma ochoty testować.
2. Pędzle z naturalnego włosia
Po raz kolejny, miałam jak i mam okazję na takich pędzlach pracować i szczerze powiem – jest to dla mnie mordęga. Niezależnie, czy jest to pędzel za 10zł czy za 310zł – pędzle z naturalnego włosia mają potworną tendencję do gubienia włosia, a także, z powodu ich „życia”, szybko stają się szorstkie i bezużyteczne, gdyż włos wysycha. I nie, nie jest prawdą, że droższe pędzle takiej tendencji nie mają, zarówno Inglot, Hakuro, Maestro, M.A.C. i inne przyprawiają mnie w wersji „naturalnej” o białą gorączkę.
Druga sprawa, że firmy rzadko udzielają rzetelnej odpowiedzi na temat pozyskiwania włosia, bo o ile w teorii może być pozyskiwane w sposób nie robiący krzywdy zwierzętom, to równie często włosie może być pobierane wprost z rzeźni, jako resztki z uboju. Mnie się do tego procederu nie spieszy. W tym podpunkcie jeszcze chciałabym „pozdrowić” przedstawicieli firm Hakuro i Maestro, którym kompletnie nie chciało się odpowiedzieć na wiele moich maili w sprawie pozyskiwania włosia do ich pędzli. Nie ma to jak profesjonalne podejście do klienta.
A jeśli chodzi o cuda syntetyczne – polecam pędzle firmy E.L.F. (świetnej jakości syntetyczne włosie, nawet z serii basic), EcoTools, Real Techniques oraz Sigma (zapewniono mnie o humanitarnym pobieraniu włosia naturalnego, w dodatku Sigma oferuje całe zestawy wyłącznie syntetyczne).
3. „Hity” zapachowe z perfumerii.
Wiele lat kompletnie nie rozumiałam idei używania perfum. Niedawno jednak odkryłam dlaczego. To, co proponują sieciowe perfumerie sprawiało, że czułam się nie klientem, a tumanem. W szklanych flakonach próbowano mi sprzedać seksapil, zakończony złotym korkiem luksus i pieniądze, brzmiąca nazwa sugerowała mi klasę, elegancję i ustawiała mój styl życia. Spójrzmy na hity z ostatnich miesięcy – Prada „Candy”, Calvin Klein „Euphoria”, V&R „Flowerbomb”… Już nie wspomnę o poprawiaczu ego w postaci Diora i Chanel. Zapachy mdłe, nijakie, podobne do siebie, bez wyrazu, ginące w tłumie klonów w Galeriach Handlowych.
W którymś momencie poznałam zapachy, których w drogeriach nie sprzedają albo szybko się z nich wycofują, bo nie wchodzą w kanony sprzedawców „lifestyle”. Gdyż kobiety nie chcą pachnieć lasem, kadzidłem, już nie wspomnę, że kościołem. A dla mnie było to odnalezienie artyzmu w pachnącej wodzie za duże pieniądze. Na takie dzieła mam ochotę wydawać pieniądze. Szczególnie, że perfumy „niszowe” z reguły nie są powiązane z molochami testującymi na zwierzętach.
Bo co z kobiety, która pachnie pięknie kwiatkami i cukierkami, oraz krwią zwierząt, które musiały sprawdzać na swoich oczach, mięśniach, układzie oddechowym – sprawdzać, czy ludzka próżność ma jakieś granice.
Nie ma.
4. Futrzana i skórzana odzież, buty i dodatki.
![]() |
http://www.ecouterre.com/skin-trade-documentary-reveals-horrifying-truth-behind-fur-in-fashion/skin-trade-movie-2/ |
O ile popularnym trendem jest nienawidzenie futer naturalnych, o tyle używanie skórzanego portfela uchodzi za klasę samą w sobie. Tak samo jak bezsensowne buty z jagnięcej skóry (idea doprawdy idiotyczna sama w sobie – noszenie bardzo ciepłych butów, które za nic w świecie nie mogą przemoknąć, bo będą już nieprzydatne. Jestem ciekawa ile razy w roku, w większości miejsc na świecie, jest pogoda, że te buty są do czegoś przydatne. Mowa o ugg'ach, emu itp.).
I tak, wiem, ponoć buty wygodne jak skórzane. Za to portfel czy torebka już takiej fajnej wymówki nie posiada. W dodatku od niepamiętnych czasów używam tylko butów, które skórzane nie są – dziwnym trafem moje stopy żyją i mają się całkiem dobrze, nie pocą się i nie mają odcisków. Dziwaki, radzą sobie w swojej własnej skórze.
5. Rasowe psy i koty
![]() |
Schronisko dla zwierząt w Zamościu
Zdjęcie pochodzi z: Schronisko dla zwierząt w Zamościu
|
To nie jest oczywiście kategoria „rzeczy”, ani tym bardziej kategoria kosmetyczna, ale jak mówiłam, tag sobie zmodyfikowałam. O ile, oczywiście, doceniam kupno zwierzęcia ze znanej hodowli za pełną cenę, niż wybieranie pseudohodowli. Niemniej jednak uważam, że kwota 2 tysięcy złotych przeznaczona na zwierzę, które uznaje się, bezpodstawnie, "ładniejsze" od miliarda bezpańskich zwierząt na świecie, dopasowując sobie zwierzaka do wystroju wnętrza, nowej kanapy oraz wiedząc, że dobrze będzie się prezentował na spacerze – jest szczytem naprawdę niezdrowego snobizmu. Już nie moralizuję, że za 2 tysiące złotych można by było podarować karmę schronisku, jednocześnie biorąc z niego swojego nowego przyjaciela – nie wymagam od ludzi tak wiele. Ale można za to zapewnić zwierzęciu, które przygarniemy świetną wyprawkę, kupić dobre jakościowo jedzenie, zapewnić opiekę medyczną, sterylizację, czy chociażby iść dla siebie samego na szalone zakupy i wrócić do kochającego zwierzaka, które dzięki Nam oszczędziło losu na ulicy bądź w schronisku.
Jest to dla mnie temat szczególnie trudny, gdyż zajmuję się zwierzętami, również rasowymi. I wierzcie mi, bądź nie, zwierzak nie zdaje sobie sprawy, czy ma rodowód i czy jest „drogi”, albo, że jest dachowcem czy kundlem i jest „brzydki”. Wszystkie zwierzęta tak samo kochają, tak samo są urocze, a jednocześnie każdy jest inny. Nie ma czegoś takiego jak „mądra rasa”, „spokojna rasa”, „lubiąca dzieci rasa”. Każdy zwierzak jest inny, wzięcie konkretnej rasy nie zapewnia NICZEGO, bo zwierzęta, jak ludzie, mają swój charakter, temperament i usposobienie.
A tak najprościej to ujmując, boli mnie każdy nowo rozpłodzony bezmyślnie zwierzak, w momencie, kiedy miliardy innych nie mają domu, umierają z głodu, chorób i ludzkiej głupoty. Nie musimy dwa lat w przód zamawiać rozpłodu zwierząt, kiedy od zaraz możemy znaleźć najlepszego przyjaciela. W wielu miastach wystarczy tylko wyjść na ulicę.
Taguję:
każdego, kto ma na to ochotę :)
Oops, z tego, co widzę, wyszła mi dość kontrowersyjna, pełna żalu notka – wybaczcie albo i nie. Taka już jest Pralnia, są w niej brudy, nie same cmokanie się po tyłkach ;)
Na zakończenie chciałam wszystkim podziękować, jest mi bardzo miło, że bez żadnych rozdań, beż żadnych przekupstw oraz z poruszaniem smutnych tematów i małej częstotliwości wpisów – pojawiło się tutaj tyle ludzi.
Do Was na zakończenie mam prośbę, byście powiedzieli, jakie dla Was rzeczy testowane na zwierzętach są łatwe do wykluczenia?
A także:
o czym chcielibyście tutaj czytać? Recenzje? O produktach do makijażu? A może chemia domowa, jedzenie? Albo miejsca, gdzie można dobrze, wegańsko/wegetariańsko zjeść?
Co jest wam trudno znaleźć w Polsce nietestowanego?
Razem na pewno znajdziemy alternatywę!
Zapraszam do komentowania i udzielaniu rad dla prosperowania Pralni!