Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Urban Decay. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Urban Decay. Pokaż wszystkie posty

3 października 2012

Urban Decay Primer Potion w wydaniu Original oraz Eden



                Dawno na Pralni nie pojawiały się żadne recenzje, a cała systematyczność umieszczania wpisów wołała o pomstę, więc czas coś z tym zrobić i móc Wam znów pisać o tym, jak wielki macie wybór produktów nietestowanych na zwierzętach na rynku. Też muszę zaznaczyć, jak ogromnie ucieszyła nas wiadomość o tym, że firma Urban Decay poszła po rozum do głowy i nie rozpoczęła sprzedaży na rynku chińskim. Przy okazji jest to firma znana i lubiana, stąd łatwo było podać ich nazwę osobą opornym na zmiany swoich przyzwyczajeń konsumenckich na bardziej etyczne. Również ucieszyło mnie to osobiście – niespełna tydzień przed ich oświadczeniem o planach przejścia na rynek azjatycki kupiłam kilka rzeczy z Urban Decay (co w Polsce nie jest zbyt łatwe) i myśl o tym, że nadwyrężono moje zaufanie w tamtym czasie sprawiła, że miałam ochotę je wyrzucić – czego nie zrobiłam, jak i firma jednak uznała, że testowanie kosmetyków przez władze Chin nie jest tego warte!
                A więc do rzeczy, dzisiaj będzie o kultowym produkcie tej firmy – osobiście kultowość w świecie blogów i kosmetyków jest dla mnie lekko niezrozumiała i nawet mnie przeraża, ale cóż, Pralnia to nie jest kolejny blog "urodowy”, a bardziej namawiający do aktywizmu poprzez bawienie się w recenzje. Niemniej jednak dostajemy komentarze, maile i wiadomości prywatne na Facebooku z masą pytań o wybór wśród kosmetyków kolorowych  - pytania nas nieco dziwią, bo wybór wśród produktów do makijażu jest ogromny, ale wiem, że czasem trzeba przyjść na gotowe. Stąd dziś o kultowych bazach słów kilka:

Urban Decay
Eyeshadow Primer Potion
Long-Lasting Eyeshadow Base
W kolorach:
Original – transparentnym
oraz
 Eden – kryjącym jasno-beżowym 
Opakowanie to stosunkowo miękka tubka z plastiku, zakończona precyzyjnym szpicem, przez który wyciskana jest pożądana ilość bazy. Działa to poprawnie, baza dzięki temu ma długą żywotność, gdyż do środka nie dostaje się powietrze oraz bakterie. Całość zakręcana jest ozdobną zakrętką w etnicznym stylu, jaki często prezentuje w swoich opakowaniach firma Urban Decay. Opakowanie pozwala na wydobycie całej zawartości bazy z środka.
Pojemność w jakiej występują obecnie bazy to standardowa – 11ml, proffesional size – 25ml oraz travel size – 3,7ml. Bazę eden posiadam w pojemności 11ml, original zaś była dodatkiem do palety BOS IV więc ma 3,7ml.

Zawiera zróżnicowane składy zależnie od koloru (występuje w czterech):
Original oraz Sin:
Isododecane, Cyclopentasiloxane, Disteardimonium Hectorite, Trimethylsiloxysilicate, Polyethylene, Trihydroxystearin, Triethylhexanoin, Isopropyl Lanolate, Sorbitan Sesquioleate, VP/Eicosene Copolymer, Dimethicone, PEG-40 Stearate, Propylene Carbonate, Phenoxyethanol, Synthetic Beeswax, Propylparaben, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Isobutylparaben. Mogą zawierać również: Mica, CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77491/ CI 77499 (Iron Oxides), CI 77163 (Bismuth Oxychloride)
Eden:Isododecane,Cyclopentasiloxane,Trimethylsiloxysilicate,Disteardimonium Hectorite,Polyethylene,Triethylhexanoin,Trihydroxystearin,Isopropyl Lanolate,Sorbitan Sesquioleate,VP/Eicosene Copolymer,Talc, Dimethicone,PEG-40 Stearate,Phenoxyethanol,Synthetic Beeswax,Propylene Carbonate
Greed:Isododecane, Cyclopentasiloxane, Disteardimonium Hectorite, Trimethylsiloxysilicate, Polyethylene, Trihydroxystearin, Triethylhexanoin, Sorbitan Sesquioleate, Isopropyl Lanolate, VP/Eicosene Copolymer, Dimethicone, PEG-40 Stearate, Phenoxyethanol, Propylene Carbonate, Synthetic Beeswax. May contain: Mica, CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77491/77499 (Iron Oxides). Mogą zawierać również: CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77491/77492/77499 (Iron Oxides).

Zapach jest ledwie wyczuwalny, zresztą w składzie nawet nie występuje jako osobny składnik. Delikatnie różni się zapach bazy Eden od Original, jednakże wyczuwalny jest dopiero podczas przystawienia go do nozdrzy.

Kolor baz jest zależny od wybranej bazy. Ja mam dwie wersje kolorystyczne. Original to kolor beżu, jednak zupełnie transparentny na powiece. Eden zaś to mocno kryjący beż, może być używany jako korektor pod oczy, całkowicie wyrównuje koloryt powieki. Występuje jeszcze wersja Sin w kolorze szampańskim z drobinkami oraz Greed w kolorze żółtego złota z drobinkami.

Konsystencja jest dosyć gęsta, Eden jest bardziej gęsta niż Original, również bardziej tępa i trudniejsza w równomiernym i cienkim rozsmarowaniu – by osiągnąć satysfakcjonujący efekt warto rozsmarować ją gąbką.

Działanie bazy zależy od tego, czego od tej bazy oczekujemy. Eden zastąpi nam kilka produktów - bazę, korektor pod oczy oraz bazowy cielisty cień. Sin oraz Greed zastąpią nam bazę oraz można ich użyć jako kremowy cień. Original znajdzie zastosowanie jako baza pod cienie (albo szminkę – jak czasami zdarza mi się jej używać). Niemniej jednak nie dają obiecywanych 24 godzin nienaruszalnego makijażu na powiekach, nie sprawiają też, że makijaż jest zupełnie wodoodporny. Utrzymują cienie kilka godzin – zależnie od powiek oraz warunków atmosferycznych dłużej bądź krócej, w warunkach domowych pewnie przetrzymałyby cały dzień, ale mogą okazać się zawodne po 12 godzinach na uczelni. Z pewnością podbijają kolory cieni – na Eden są według mnie bardziej intensywne niż na Original, na pozostałych pewnie mocniej wybije się efekt cieni perłowych. Chciałam przedstawić to na zdjęciach, jednak cienie Urban Decay są tak mocno napigmentowane, że wzmacnianie ich bazą jest słabo zauważalne.

Dostępność produktów Urban Decay nie jest zbyt łatwa, w Polsce możemy zaopatrzyć się tylko przez Internet, widywane są na aukcjach internetowych, ale najbezpieczniej chyba kupić na zagranicznych stronach, które wysyłają do Polski. Polecam też kupowanie baz jako dodatek do paletek – wychodzi wówczas zdecydowanie taniej (Na przykład przy zakupie palety Book Of Shadows IV za 29$ na wyprzedaży dostałam oprócz 12 cieni małą bazę, mały tusz do rzęs oraz pełnowymiarowy eyeliner)
hqhair.com (£ 14,50)
beautybay.com ($ 23,40)
Z baz nietestowanych na zwierzętach mogę również polecić bazę ArtDeco oraz Lumene, a także bazy w formie płynów z firmy Inglot (Duraline) oraz Kobo, również firmy Dax Cosmetics czy Hean mają w swojej ofercie bazy pod cienie do powiek – wszystkie są cruelty-free!
Dajcie znać, czy interesują Was recenzje kosmetyków cruelty-free do makijażu – jakich wciąż nie możecie znaleźć na sklepowych półkach – z chęcią znajdziemy je dla Was i odpowiemy na pytania, a w przypadku dużego zainteresowania – zrecenzujemy.



24 lipca 2012

Czas na dobre wiadomości!


Czas na poprawienie humoru. Wszystkim tym, którzy płakali nad upadkiem moralności firm (określenie „moral decay” królowało na fanpage’u Urban Decay po ostatnich informacjach, że firma zamierza rozpocząć sprzedaż na rynku chińskim), czas osłodzić nieco życie.  Oto nowe oświadczenie firmy 
Urban Decay:

Po uważnym rozważeniu wielu spraw, zdecydowaliśmy nie rozpoczynać sprzedaży produktów Urban Decay w Chinach. Niektóre czynniki były ważne podczas osiągnięcia tej decyzji, jednak ostatecznie nie czuliśmy, że moglibyśmy zastosować się do regulacji chińskich i nadal być wierni naszym pierwotnym zasadom. Zdajemy sobie sprawę, że w Chinach jest wiele postępowych klientów, którzy chcą mieć możliwość kupowania produktów nietestowanych na zwierzętach – mamy nadzieję, że będziemy mogli zaoferować tym konsumentom produkty Urban Decay w przyszłości.

Po naszym wstępnym ogłoszeniu, zdaliśmy sobie sprawę, że musimy zrobić krok w tył, dokładnie przejrzeć nasz pierwotny plan oraz porozmawiać z wieloma osobami i organizacjami, które zainteresowały się naszą decyzją. Żałujemy, że nie byliśmy w stanie bezzwłocznie odpowiadać na wiele pytań, które otrzymywaliśmy, doceniamy cierpliwość, którą pokazali nasi klienci, kiedy to my przechodziliśmy przez tą trudną kwestię.

Od powstania naszej firmy w 1996 roku, zostaliśmy zobowiązani do zakończenia testów na zwierzętach w branży kosmetycznej. Jak wykazują odnowione współprace, które otrzymaliśmy od organizacji takich jak PETA oraz CCIC, pozostaje nasza rdzenna zasada. Urban Decay nie testuje produktu finalnego na zwierzętach, również nie pozwala innym testować  ich w naszym imieniu, poza tym wymagamy zaświadczeń od dostawców, że surowce używane do produkcji naszych wyrobós nie są testowane na zwierzętach. Urban Decay ma zaszyt być w 100 % wolne od okrucieństwa.
(Powyżej szybkie, amatorskie tłumaczenie. Tekst oryginalny tutaj: www.urbandecay.com)

                Urban Decay poszło po rozum do głowy i mimo kuszenia i wizji większych zysków – pozostało przy swoich klientach – to się chwali. I oby ich marzenie o tym, by kiedyś w przyszłości móc sprzedawać w Chinach produkty bez udziału cierpień zwierząt czym prędzej się ziściło. Póki co – nieśmiały pomysł, aby wprowadzili swoje produkty w krajach, gdzie bestialskich regulacji brak – Polska czeka!


                Poza powyższym, warto wspomnieć o tym, co obecnie dzieje się w sprawie Green Hill – laboratorium, w którym testowano na setkach psów rasy beagle. 28 kwietnia tego roku grupa aktywistów, wśród których była polka mieszkająca we Włoszech, Beata Sawicka, uwolniła niewielką część zwierząt i sprawa nabrała rozgłosu. Aktywistów wstępnie aresztowano, lecz międzynarodowe wsparcie dla tej akcji doprowadziło, że wczoraj, dnia 23 lipca 2012 Green Hill zostało oficjalnie zamknięte!
I jest to prawdziwy powód do świętowania! 2500 psów zostanie zabranych z laboratorium, będą poszukiwane dla nich nowe domy, w których może w końcu zaznają miłości, a nie bólu i okrucieństwa.

Te dwie informacje są bardzo potrzebne, bo wielu z Was, ludzi szukających informacji o tym, jak pomagać zwierzętom, ma chwile zwątpienia. Kiedy to ma się wrażenie, że wszelkie działania są nic nie warte. Że to, co czyni jednostka, nic nie pomaga, jest niezauważalne w skali świata. Jednak to nie jest prawda, mobilizacja i dobre chęci potrafią czynić cuda, nawet kiedy wszystko wydaje się beznadziejne. Każdy z nas może dołożyć swoją cegiełkę do tego, by żyć na lepszym świecie. Jednego dnia nie zniknie całe zło, ale uratowanie choćby jednego stworzenia – jest warte najwyższych poświęceń, a co dopiero takich małych jak chociażby nie kupowanie produktów, które nie są testowane na zwierzętach, podpisanie petycji, informowanie ludzi o testowaniu – to nic nie kosztuje. To drobne gesty, które pomnożone razy tysiące innych ludzi, którzy się do tego dołączą – mogą czynić cuda!

7 czerwca 2012

Oświadczenie Urban Decay w sprawie wejścia na rynek chiński - świat się kończy?



               Od niedawna można spotkać się z informacją, że firma kosmetyczna Urban Decay ma zamiar sprzedawać swoje kosmetyki na rynku chińskim. W środowisku pro-zwierzęcym zawrzało, więc postanowiliśmy szerzej opowiedzieć o sprawie. Na stronie Urban Decay pojawiło się oświadczenie w tej sprawie – tutaj. Poniżej przedstawiamy nasze tłumaczenie na język polski:

>>Urban Decay zamierza sprzedawać nasze produkty w Chinach. Wiemy, że ta decyzja nie zdobędzie uznania wśród części naszych lojalnych klientów z powodu polityki Chin w kwesty testów na zwierzętach.

Przez 16 lat zobowiązywaliśmy się wobec dwóch spraw: praw kobiet oraz walki przeciwko testowaniu na zwierzętach. Nasze przywiązanie do tych spraw nie będzie zachwiane.

Dla tych z was, którym nieznana jest polityka Chin, kwestią sporną jest:  rząd chiński zastrzega sobie prawo do przeprowadzanie testów na zwierzętach na produktach kosmetycznych zanim te zostaną dopuszczone do użytku przez ludność chińską. Rząd wówczas nie poinformuje nas, jeśli skorzysta z tego prawa wobec naszych produktów. Więc nasza marka nie przeprowadza testów na zwierzętach, ale rząd chiński jednorazowo może przeprowadzić testy używając naszych produktów. Czy podoba nam się polityka Chin? Nie… i właśnie o to chodzi. Dla Urban Decay wejście do Chin było ogromną decyzją. Ale wierzymy, że zmiany nie mogą zajść i nie wydarzą się poprzez zewnętrzne, samotne wywieranie presji  na zamknięty rynek. Zmiany mogą wystąpić jedynie od wewnątrz. Wchodząc na chiński rynek, zrobimy swój wkład, który pomoże wprowadzić takie zmiany.

Kiedy rozważaliśmy ekspansję do Chin, grupa konsultantów marketingowych mówiła nam, abyśmy usunęli z naszej historii firmy część opisującą naszą krucjatę przeciwko testom na zwierzętach. „To nic nie znaczy dla chińskiego konsumenta kosmetyków” – mówili. Oczywiście, odmówiliśmy. Nasza polityka „ żadnych testów na zwierzętach” jest częścią naszego jestestwa i było tak od pierwszego dnia. Wiadomość o tym, że kwestie zwierząt nie będą obchodzić nawet przeciętnego chińskiego konsumenta, była dla nas największym czynnikiem w podjęciu decyzji do wejścia na rynek chiński. Od początków Urban Decay ciężko pracowaliśmy, aby poinformować konsumentów o prawach zwierząt w Stanach Zjednoczonych i Europie. Pole bitwy dla praw zwierząt jest teraz w Chinach, a my chcemy być tam, żeby namawiać do dialogu i sprowokować zmiany.

Mamy również nadzieję rzucić nieco światła na kwestię praw kobiet w Chinach. Jest to dla nas bardzo ważne, jako firmie, która zaopatruje klientki. Z jednej strony, wejście na rynek chiński jest drogą do awansu kobiety na ważne stanowisko zawodowe. Pomożemy rozwinąć przemysł kosmetyczny, który zatrudnia i tworzy ścieżki kariery głównie dla kobiet. Mimo, że prawa pracownika są tutaj stosunkowo nowym pojęciem, postęp może być wywarty częściowo ze strony przedsiębiorstw, konsumentów oraz wsparcia grup z innych krajów. Bazując na tym, nasza wiara w to, że zarówno siła z zewnątrz oraz presja wewnętrzna dla zmian może spowodować pomoc w przekształcaniu znaczenia kobiet i testów na zwierzętach w polityce chińskiej. I co ważniejsze, mamy nadzieję wpłynąć na punk widzenia obywateli w obu tych sprawach.

Jeśli nie wyruszymy na rynek chiński, to zrobią to inne firmy, które nie mają takich przekonań jak nasze i wówczas kultura chińska nigdy się nie zmieni. Chcemy zachęcić konsumentów, którzy będą dbali o zwierzęta na tyle, aby kupić produkt cruelty-free, oraz aby widzieli  kobiety pracujące zawodowo, które będą dla nich wzorem do naśladowania i wypłynie to na ich życie codzienne.
.
Owszem, jesteśmy firmą for-profit – dla zysku. I tak, ostatecznie chcemy zarabiać pieniądze w Chinach. Jednakże, przynajmniej na razie, i tak nie będziemy zdobywać zysków w Chinach, chociażby dlatego, że rynek nie jest jeszcze gotowy na utrzymanie ich nietradycyjnej marki. Gdyby chodziło wyłącznie o pieniądze, poczekalibyśmy jeszcze kilka lat. Jednakże nasz najazd na ich rynek bierze również udział w niesamowitym czasie zmian w Chinach. Nie lubimy testów na zwierzętach (13 psów w naszym biurze również nie lubi), ale staramy się zmienić świat… nawet jeśli jest to jeden cień do powiek. Siedzenie z boku nie jest w naszym stylu. Rozumiemy, że możecie nie polubić naszej decyzji, ale mamy nadzieje, że ją uszanujecie.

Wszelcy redaktorzy lub osoby zainteresowane wywiadem z założycielką Urban Decay -Wende Zomnir, mogą się kontaktować z nami przez publicrelations@urbandecay.com.
Przez następne 2 tygodnie będzie można zadawać pytania do Wende Zomnir w sprawie wejścia Urban Decay na rynek chiński.<<
Tłumaczenie stworzone zostało przez Publiczna-Pralnia, jest ono amatorskie, staraliśmy się przede wszystkim uzyskać jak największy sens wypowiedzi, zamiast dosłowności. Jeśli ktoś zauważy rażąco złe tłumaczenie sensu wypowiedzi, dajcie znać w komentarzach bądź e-mailowo.


                Ciężko nam się ustosunkować do tej wypowiedzi, gdyż niewątpliwie widzimy, że poniekąd jest racja w tym, że Chiny nigdy nie ugną się od jedynie zewnętrznej presji ludzi i organizacji działających na zewnątrz Chin. Faktem jest, że potrzeba wsparcia od wewnątrz, zwerbowania chińskich aktywistów i dobrych argumentów dla chińskich – chociażby o nieekonomiczności ich działań. Nie pochwalamy decyzji Urban Decay, jednakże jeśli faktycznie zdecydują się walczyć z chińskim prawem – zweryfikujemy to i z pewnością będziemy im dopingować. Gdyż w tej chwili niewątpliwie jest priorytetem zmiana w prawie chińskim. Jak widzicie, od pewnego czasu na Publicznej Pralni nie pojawiają się żadne konkretne kosmetyki – poniekąd celowo, bo od początku roku na listach pojawia się sporo zmian i w jednym miesiącu poczynione zakupy, w następnym okazują się nietrafione, gdyż firma przeszła na rynek azjatycki. W planach było przedstawienie Wam nawet kosmetyków Urban Decay, co również w tej chwili zostanie odwołane. Niewątpliwie jesteśmy teraz zamieszani w spory konflikt moralny, jest trudność z wybraniem tego, komu mamy wierzyć, a komu nie. Ani jak traktować potencjalne firmy, które swoją decyzję tłumaczą ideologicznie.

Jak wy oceniacie decyzję Urban Decay? Jakie są wasze pomysły na to, aby zmienić politykę testowania na zwierzętach w Chinach? Sprawa wydaje się absurdalna, gdyż testować oni chcą produkty, które od lat istnieją na rynku i są wobec tego „testowane na ludziach”, konsumentach, którzy sami przez lata mogli zweryfikować te produkty.
Piszcie koniecznie jakie jest wasze stanowisko wobec Urban Decay i piszcie o waszych pomysłach!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...