
Następnym krokiem były nowe, różowe banery na portalu Facebook. Zachęcały do zbierania danych osobowych... oh, wybaczcie, do podpisywania petycji! Której celem miałoby być wyrażenie sprzeciwu testom na zwierzętach.
Akcja szczytna. Czy aby na pewno? The Body Shop należy do koncernu L'Oreal, jednego z największych molochów, którzy od lat przeprowadzają bestialskie testy na zwierzętach, mając za nic ich zdrowie, życie, godność. Wszystkie te rzeczy dzieją się, bo ponoć "jesteś tego warta". Jeśli ktokolwiek czuje się warty kosmetyków L'Oreala i firm mu podległych - proszę, wskażcie mi czym pod względem psychicznym różni się od chociażby Andreasa Breivika. Zarówno on, jak i setki ludzi zlecających testy na zwierzętach, a następnie setki świadomych testów na zwierzętach konsumentów - mają za nic cudze życie. Co więcej, są z tego dumni.
Publiczna Pralnia wyraziła swoje zniechęcenie kampanią, za co The Body Shop raz, po raz, po cichu, ukrywał nasze komentarze. Jednakże niezadowolonych klientów The Body Shopu była cała masa. Gdy w końcu postanowili zabrać głos, nie było wiadomo, czy śmiać się czy płakać.
Poza zabawnym stwierdzeniem, że "jako pierwsi zobowiązali się nie testować kosmetyków na zwierzętach" (hm, a myślałby kto, że tak czynią setki firm na całym świecie, wiele od początków swojego istnienia nawet o tym nie pomyślała), następuje najciekawsze. Otóż słyszymy odpowiedź na zarzut, że The Body Shop należy do koncernu L'Oreal. Odpowiedź to "L'Oreal wspiera kampanię Cruelty-Free Internationals".
Z pewnością.
Nie wiem czy to stwierdzenie potrzebuje komentarza. Wszyscy bardzo cieszymy się, że L'Oreal wspierając swój PR, wspiera kampanię, która ma wmówić konsumentów, że: "klienci, maltretujemy w laboratoriach ukochane koty, psy, króliki, małpy, które patrzą na nas, jak wasze dzieci, ale pamiętajcie - kupując nasze produkty - ZAPOMNIJCIE O TYM!".
Wciąż byliśmy za to bardzo ciekawi, co się stanie z danymi osobowymi... przepraszam, zebranymi podpisami pod petycją. Bo pojawiły się głosy "no tak, może i należą do L'Oreala, ale akcję warto wesprzeć? No przecież warto!". Cóż, nam się nie spieszy ją wspierać. W necie funkcjonuje mnóstwo petycji, problem w tym, że nie ma komu jej przedstawić. Nie martwcie się, L'Oreal ma wtyki. Pokaże, że nie wolno testować organizacji przeciwko testom na zwierzętach. Ta zakręci różdżką i będzie sprawie (a przy okazji da wam bony rabatowe na nasze nowe produkty!).

Zgadzamy się co do jednego - mówienie, że testy na zwierzętach istnieją są ważne, gdyż ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, że w XXI wieku ludzie są zdolni do takich rzeczy. Jednak mija się to z celem, gdy jednocześnie wmawiamy ludziom, że coś jest pozbawione okrucieństwa, kiedy to przykłada się sporą część zysków do tego. Stąd pragniemy tylko zwrócić uwagę firmie The Body Shop - zacznijcie zbierać podpisy pod petycją u swoich szefów z L'Oreal. I wywierać wpływ na L'Oreal, aby zaprzestali testów, a nie na klientach, których macie widocznie za kukły, którym da się wszystko wcisnąć. Okazujecie w ten sposób brak szacunku do ich możliwości wyboru i dostarczenia sobie wiedzy na własną rękę. W dobie Internetu nie zginie żadna negatywna wypowiedź, tym bardziej trudno ukryć Wasze ciemne strony. Zwalczcie je, a klienci sami przyjdą, bez Waszej fałszywej akcji.
Dajcie znać jak zareagowaliście na akcję The Body Shop.
Przy okazji od niedawna trwają zmiany szaty graficznej za sprawką Magdaleny Reyman - na jej stronie na Facebooku oraz na stronie Publicznej Pralni możecie dawać znać czy podoba się Wam nowa odsłona Pralni, co byście zostawili, a co zmienili!
Przy okazji od niedawna trwają zmiany szaty graficznej za sprawką Magdaleny Reyman - na jej stronie na Facebooku oraz na stronie Publicznej Pralni możecie dawać znać czy podoba się Wam nowa odsłona Pralni, co byście zostawili, a co zmienili!